Nalibocki Batalion Śmierci – cz. I

Myśmy rebelijanci, polscy partyzanci

Atka – „Sówka”, kobieta-snajper i sanitariuszka, ostrożna pogromczyni Sowietów z karabinem ppanc wz. 35 Ur (taaaa z polską rusznicą z 1939 roku:)). Sprawny jeździec i niezły zwiadowca.

.

Damian – podporucznik czasu wojny „Klinga”, słynny  zagończyk, cichociemny, „operator” Strumgewehra 44, dowódca kawaleryjskiego plutonu zwiadowczego z baonu „Zadry”. Ścigany listem gończym przez UBP. Weteran kampanii wrześniowej.

.

Jaro – sierżant „Litwin”, mały, drobny szlachcic z roduSapiehów z MP-40 w łapach i ułańską szablą przy boku. Układny, spokojny, ale jednocześnie zadzierzysty wojak. Weteran kampanii wrześniowej, kawalerzysta urodzony w siodle.

.

Kamil – kapral „Grunwald”, specjalista od działań szturmowych ze STG44 i torbą granatów. Okrutnik, desperat mający problemy z dyscypliną. Jak to Grunwald, nie bardzo lubi Niemców, ale i Sowietami nie pogardzi, widząc ich na celowniku. Zdrajców likwiduje. Nożem.

.

Pablo – szeregowy „Wycior”, wysoki, chudy, utykający na prawą nogę kaemista. Jak się okazało w trakcie sesji, spec od szturmów z użyciem „suki” (MG42) i walki przeciwlotniczej z wrednymi MIGami.

.

Maro – szeregowy „Granit”, harcerz (ze specyficznym słownictwem), patriota, ideowiec, fanatyk. Mistrz w skradaniu się, ukrywaniu, w ogóle typ, skryty, który błyskawicznie skumplował się z „Rybką”. Broń: Mauser wz 29 (polski).

.

Grześ – szeregowy „Rybka”, niepiśmienny chłop z Kieleckiego o gabarytach ciągnika rolniczego. Nieskomplikowany niczym rura od panzerfausta i równie finezyjny. Magnes na pociski. Strzela z pepeszki, rąbie siekierą. Taką zwykłą.Chłopską.

TU więcej o postaciach

Pod wiatr zgłuszone szumy motorów.
to szosą auto pomyka w dal,
z niego wystają lufy „dziekciarów”,
z nimi złączony ohydny wróg.

20 marca 1947, ranek

Niewielki lasek między Radlinem a Cedzyną. Po obu stronach leśnej drogi skrytych siedmiu partyzantów od „Zadry”. Kolejna siódemka w zabezpieczeniu, w lesie, przy koniach. Gracze rozpoczęli od 20minutowego rozstawiania na siatce lasu siedmiu żetonów.

Kiedy nadjechał GAZ-67 i studebaker wyładowane żołnierzami KBW rozpoczęła się jatka. Wpierw „Sówka” z Ura przestrzeliła blok silnika w gaziku. Samochodem zarzuciło i wjechał w przydrożny głaz, Studer skręcił, lecz w tej chwili eksplodował granat rzucony przez „Grunwalda”. Partyzant nieco chybił i dzięki temu objął strefą eksplozji nie tylko gazika, ale i szoferkę ciężarówki. Trupy żołnierzy wyleciały z samochodu, kompletne zaskoczenie. Kolejny granat, zaczajonego za kamieniem „Granita”, rozerwał ciężarówkę. Masakry dopełnił „Wycior” z patefonem, który długą serią pokrył wrak studebakera.

Z siedemnastu reżimowców przeżyło pięciu rannych, w tym jeden funkcjonariusz UBP, przy którym dodatkowo znaleziono ukrytą broń.

18 marca 1947 – retrospekcja

Góra Bukowa, 12 km od Kielc, rejon koncentracji partyzanckiego batalionu mjra „Zadry”

W świerkowym lesie wyrosło partyzanckie obozowisko. Namioty, szałasy, kilka ognisk, improwizowane stanowiska ogniowe cekaemów zabezpieczające pozycje leśnych chłopców. Gwar głosów niesie się miedzy drzewami, choć Kielce, ostoja reżimowych wojsk są w prostej linii oddalone ledwie o 12 kilometrów, to tutaj niepodzielnie rządzą „leśni”. W centrum, przy mapie sztabowej rozłożonej na wielkim kamieniu stoi major „Zadra” i jego porucznicy: „Huzar”, „Samson”, „Śmigły”, „Klinga”. Przeprowadzona w ciągu ostatnich czterech dni koncentracja batalionu przebiegła pomyślnie. Ryzykowna operacja zaraz pod nosem komunistów musiała mieć jakiś cel, a „Zadra” słynął z tego, że jego akcje zwykle były nieprzewidywalne.

Wedle słów „Zadry” w Kielcach znajdowało się już 3000 żołnierzy, przybył do miasta kolejny pułk KBW – 14sty. Znaczy, że czerwoni szykują obławę. Czas uderzyć a następnie przeskoczyć w kolejny rejon operacyjny. Każda z jednostek otrzymała swoje zadanie. Ułani „Huzara” mieli zdobyć z wiosek wokół Daleszyc żywność, rzecz jasna kupić od chłopów. Jednocześnie rozbić kilka band, które zalęgły się w tamtym rejonie. Kompania „Samsona” miała za zadanie rozbić koszary KBW w Chęcinach i uzupełnić zapasy amunicji w batalionie. Chłopcy „Śmigłego” zabezpieczali tym razem obozowisko.

Na koniec „Klinga” usłyszał, że ich czeka akcja ekspropriacyjna. Niewielki oddział KBW w jeepie i ciężarówce miał 20 III eskortować dwu  ubowców z pieniędzmi na żołd dla żołnierzy z Kielc.

BG nie zdecydowali się na interakcję w obozowisku, więc zakończyłem scenę i powróciliśmy do konwoju.

20 marca 1947, pod Cedzyną, rozbity konwój

Rozerwany studer dopalał się na poboczu, płonął wywrócony gazik, dymiąc przeraźliwie. Strzały i wybuchy z pewnością zaalarmowały posterunek MO w wiosce. Choć kable telefoniczne zostały przecięte, to przecież goniec wyruszył już pewnie do Kielc. „Klinga” zapytał czterech jeńców (szeregowców KBW), czy chcą wstąpić do baonu, dwu się zgodziło, dwu nie, więc ich wypuścił. Zabrano natomiast ze sobą ubejca, przy którym m.in. znaleziono fotografię, na której uśmiechnięty, dumnie prężył się ubowiec przy trupie komendanta „Zygmunta”, jednym z dowódców „leśnych” zabitym rok wcześniej.

Po tym jak uniemożliwiono „Granitowi” pobicie ubowca, a „Grunwaldowi” zastrzelenie go, wyruszono okrężną drogą w stronę obozu. Po drodze „Klinga” zdecydował się przesłuchać jeńca, a co bardziej krewkich BG wysłał na zabezpieczenie terenu (Granit, Grunwald, Rybka i Wycior).

Plany wybranych BG wobec jeńca:

Grunwald: Wsadźmy go na pal!

Litwin: Zakopmy w ziemi!

Grunwald: Wsadźmy a potem zakopmy!

Granit: Problem z wykonaniem, ale efekt fajny.

Zwiad w wykonaniu BG:

Rybka (wychynąwszy na moment z zarośli): Panie poruczniku długo mamy tak łazić? Wódka się kończy!

Ubowiec dość szybko pękł, w zamian z obietnicę (słowo oficerskie „Klingi”!) wypuszczenia przekazał kilka informacji:

– Za dwa dni przyjedzie pociąg do Kielc, luksusowy, należący do pułkownika Smierszowa z NKWD (na marginesie: ten sam Smierszow zamordował żonę i dziecko „Klingi”)

– pieniądze miały być dla ludzi Smierszowa, którzy rezydują w kieleckim więzieniu

Niestety dobrze zapowiadające się przesłuchanie zamarło, kiedy „Klinga” zaczął zastrzegać jeńcowi, że nie zamierza go wypuścić, ale po prostu go nie rozstrzela a zabierze do „Zadry”. To tak naprawdę oznaczało jedynie odwleczenie wyroku śmierci o kilka godzin, toteż jeniec zamilkł na dobre.

Grunwald do Litwina, żarliwego katolika: A ty gdzie byś się schował?

Granit: W katedrze!

Ostatecznie „Klinga” zdecydował się zakończyć przesłuchanie i zawieźć jeńca do „Zadry”. Jako że było to działanie na przekór jednej z wad „Klingi” (Death Wish – ukierunkowanie na zemstę na mordercy rodziny), zdecydowałem, że Damian może skreślić tę wadę, ale i jedną z wybranych zalet.

20 marca 1947, wieczór, Góra Bukowa, obozowisko

Pluton zwiadu powrócił do obozowiska, gdzie zdał pieniądze i jeńca. Tym drugim zajął się chorąży „Leon”, człek, który był katowany w więzieniu komunistycznym, z którego go odbito. Jak można się domyśleć, nie darzył czerwonych miłością, a od swoich oprawców nauczył się kilku sztuczek. Jeniec błyskawicznie pękł, zwłaszcza, ze jego kaźni przyglądał się „Grunwald” przekonująco, bawiąc się nożem (świetna scenka Kamila:)).

Ubowiec powiedział wszystko:

– Grupa „Zadry” dała się bardzo we znaki NKWD, toteż do Kielc przybywa nowy dowódca – pułkownik Smierszow ze swoim adiutantem, starszyną Guzowem, który dowodzi kilkudziesięcioosobową grupą OMSDONu (Samodzielnej Zmotoryzowanej Dywizji Specjalnego Przeznaczenia podległej NKWD). Cel: wymiecenie i likwidacja „zadrowców”.

– Pociąg przybędzie od strony Skarżyska-Kamiennej i ok. południa zakończy bieg w Kielcach.

– W pociągu będą też przewożeni więźniowie, akowcy, którzy docelowo mają trafić do więzienia w Kielcach.

Rybka: Kim są ci omsdonowcy?

Granit: To tacy komandosi.

Rybka: Kto to są komandosi?

Litwin: To tacy jak my, ale ci źli.

Po tym jak jeniec wszystko wyśpiewał, „Granit” wykonał na nim wyrok śmierci (nożem, żal mu było kuli).

W obozowisku, Granit czyta książkę:

Rybka: Co czytasz?

Granit: „Krzyżaków”

Grunwald (z zadowoleniem): Opowiedzieć ci?

Wiernie iść będziemy twoim śladem,
Bo ty jesteś z nami, z tobą Bóg.
Śmiało trwać będziemy pod kul gradem,
aż wolności zagrzmi złoty róg.

„Zadra” błyskawicznie opracował plan likwidacji Smierszowa:

– „Huzar” z grupą kilkunastu wybranych ułanów ze swojego szwadronu zaatakuje pociąg przed Kielcami.

– Kompanie „Śmigłego” i „Samsona” zabezpieczą teren od strony Kielc, w razie czego powstrzymując grupy operacyjne idące na pomoc zaatakowanemu Smierszowowi.

– „Klinga” ze swoimi zwiadowcami i resztą szwadronu „Huzara” miał obsadzić teren na południe od torów i powstrzymać ewentualne ekspedycje ratunkowe z Kielc i innych miejscowości.

„Zadra” nie wysłał do ataku na pociąg „Klingi” z wiadomego powodu – wiedział, że Smierszow był katem jego rodziny i obawiał się, że emocje przeszkodzą w pomyślnym wykonaniu zadania. Wywołało to wściekłość BG:

Granit: To nasi ginęli na Westerplatte, a my się będziemy przed tymi pizdrykami chować?!

Jeszcze w czasie narady cały pluton „Klingi” na czele z sierżantem „Litwinem” zameldował się u „Zadry”, prosząc o przydzielenie do ataku na pociąg.

Po kolejnych perturbacjach, planach i dyskusjach „Klingi” z „Huzarem” i „Zadrą” udało się przekonać dowódcę, by to jednak „Klinga” przeprowadził bezpośredni atak na pociąg.

To szesnastka wrogów biła, chociaż było ich jak mrowie

Nadszedł dzień ataku, znowu wybuchła dyskusja nad planem. Obawiając się, że w ten sposób nie dojdzie do ataku na pociąg na tej sesji, w końcu ograniczyłem czas do trzech minut. Jak się okazało 3 minuty wystarczyły, by ustalić plan ataku. Ataku, dodam, iście w stylu Dzikiego Zachodu!

Pluton przyczajony wraz z końmi oczekiwał pociągu.”Sówka” na pozycji strzeleckiej wypatrywała celu. Pociąg mógł mieć nawet kilka platform z działkami i cekaemami, dlatego zdecydowano się przepuścić go i ruszyć za nim w pościg niczym kowboje z westernu.

Rybka: Ooooo to będzie jak na Dzikim Zachodzie!

Granit (patrząc na tępawego Rybkę): Skąd ty wiesz o Dzikim Zachodzie?

Rybka (dumnie): Widziałem w niemym kinie!

Lokomotywa pociągu Smierszowa

I tak się stało, nadjechała wielka lokomotywa z ogromną czerwoną gwiazdą na przedzie. „Klinga” kazał czekać. Kolejne wagony mijały bohaterów. Luksusowe pasażerskie, dwa bydlęce (prawdopodobnie z więźniami), na dachach stanowiska ogniowe DSzk i maximów, na dwu platformach działka plot 37 mm. Wreszcie minął ich ostatni wagon, krótki, do przewozu bydła z cekaemem na dachu, za którym czaiło się dwu Sowietów. Snajperka w skupieniu ściągnęła spust i głowa strzelca rozprysnęła się trafiona pociskiem 7,92 mm z rusznicy. Drugi chwilę później stracił ramię (Asy, czyli przerzutki w SWEXie to potęga, pierwszy dostał o ile pamiętam 31 ran :)).

W tym samym czasie ruszyli galopem bohaterowie, dopadli wagonu (nawet „Wyciorowi” wyszedł test Riding) i wskoczyli na niego. Rozpoczął się atak na pociąg.

„Wycior” zasiadł do maxima i wdał się w pojedynek z kolejnym cekaemem dwa wagony dalej, wygrywając go. Pozostali dachem przeskoczyli na kolejny wagon, pasażerski. Pod drodze „Grunwald” i „Granit” sprawdzili bydlęcy, znajdując w nim setki pustych, sosnowych trumien.

W pasażerskim wybuchła strzelanina. Poleciały granaty na enkawudzistów,ci odpowiedzieli ogniem, raniąc „Grunwalda”. „Klinga” i „Litwin” skosili jeszcze dwu wrogów a kolejny granat wyrwał dziurę w dachu.

Tymczasem dachem biegli „Rybka” i „Granit” , a za nimi posuwali się „Sówka” i „Wycior” z MG-42. „Rybka zobaczył dziurę w dachu, zeskoczył przez nią wprost przed dwu zaskoczonych Sowietów. Mając wyższą inicjatywę wyprowadził dwa ataki siekierą (zaleta Frenzy), oba celne, oba zadały po kilkanaście obrażeń. Enkawudziści padli z rozrąbanymi głowami.

Reakcja pozostałych na akcję „Rybki” z siekierą:

Granit: Kurwa, wiedźmin.

Grunwald: Wieśmin.

W podobny sposób oczyszczono kolejny wagon, a „Sówka” leżąc na dachu odstrzeliła strzelca skrytego za wielkokalibrową „deszką”. Uwolnione też pierwszą grupę więźniów, akowców wiezionych ze wschodu, niektórych z samej Moskwy. Od nich „Klinga” dowiedział się, że ruscy czegoś się boją w Kielcach, że chcą ewakuować więzienie, a jeńców rozstrzelać prawdopodobnie.

Jak nasze życie pachnie krwią i dymem,
Pieszczotą rąk karabinowy spust.
Naszą muzyką cekaemów bicie,
Nocne ataki nam rozrywką są

Rozpoczął się kolejny etap walki o pociąg, który wciąż mknął do Kielc, zbliżając się wielkiego zakrętu. Gdzieś na południu słychać było serie cekaemów, wystrzały z mauserów i mosinów, wreszcie „Sówka”, „Wycior” i „Granit” sterczący na dachu dostrzegli race bijące ponad las. Sygnał, że grupy operacyjne NKWD i KBW zaatakowały oddziały osłonowe „Zadry”.

A potem oboje usłyszeli warkot samolotowych silników! A potem dostrzegli dwa myśliwskie Migi pikujące wprost na pociąg. Widać Smierszow był na tyle ważny, że otrzymał nawet osłonę lotniczą.

Partyzantom na dachu udało się jakimś cudem uniknąć trafienia z kaemów MIGów.

Tymczasem „Wycior” z „Sówką” rzucili się do szturmu na pobliskie działko 37 mm. Zlikwidowali dwu z obsługi, a drugi z MIGów pechowo władował serię z wukaemów nie w „Wyciora”, lecz w resztki obstawy pelotki. „Wycior” po świetnym rzucie pobiegł (ze sztywną nogą :)) do działka, tam wdał się w walkę wręcz z enkawudzistą. Dostał kolbą w pysk, a potem zaczął się tarzać po platformie, co i rusz ryzykując, że wypadnie z pociągu. „Sówce” wreszcie udało się z Lugera trafić Sowieta i działko zostało obsadzone.

W samą porę, bo samoloty znów pikowały, szatkując z kaemów dachy wagonów.

„Klinga”, „Litwin”, „Grunwald” i „Rybka” wydostali się właśnie z wagonu tylko po to, by dostrzec rozpędzony myśliwiec pikujący wprost na nich!

Ja: Myśliwski Mig-3 pikuje na was pod ostrym kątem! Bębenki rozrywa wam wycie wysokoprężnego silnika! Za szybą owiewki widzicie skupioną, lecz uśmiechniętą twarz sowieckiego pilota w pilotce z wielką czerwoną gwiazdą na czole. Już za chwilę jego kaemy wydrą z was życie!

Kamil: To ruski kamikaze i jego piętnasta misja zakończona sukcesem.

Maro: Rybka i tak go siekierą strąci.

Tu wyszła na jaw potęga bennies w SWEXie. Dałem chłopakom, którzy chcieli prażyć z broni ręcznej jakieś horrendalne minusy do rzutów. I po wydatkowaniu „fasolek” (za kumplem tak nazwałem bennies, zresztą za jego pomysłem wykorzystując do ich oznaczanie prawdziwego jasia :)) „Rybce” udało się wpakować serię z pepeszy w MIGa. MIGowi nie udało się trafić „leśnych”. Rzut na obrażenia był na tyle duży, że co prawda Miga nie uszkodzono, lecz pilot przestraszył się (status Shaken) i odleciał.

Pierwszą serią z działka „Wycior” spudłował, ale następna rozerwała na strzępy drugi z myśliwców. Walka trwała nadal, choć z południa dochodziły już odgłosy wybuchów pocisków  z dział, co znaczyło, że „zadrowcy” też mają niezłą zadymę.

Nemezis MIGa i nowa miłość "Wyciora"

Do wagonu, na którego dachu znajdowało się działko z „Sówką” i „Wyciorem” wkroczyli „Klinga”, „Grunwald” i „Rybka”. Poleciała świeca dymna, potem pierwszy granat. Wróg odpowiedział, ogniem, lecz mało skutecznie, a potem skrył się między siedzenia. „Rybka” wyczaił, że w jednym miejscu jest aż czterech enkawudzistów i rzucił tam granat. Problem w tym, że nad nim, na dachu, znajdowało się działko… oraz „Sówka” z „Wyciorem”.

„Rybka” rzuca granat niemal pod działko „Wyciora” i „Sówki”.

Ja (do „Sówki” z zaletą Danger sense): Siedziałaś właśnie na skrzynkach z amunicją 37 mm, gdy nagle poczułaś dziwny ból, jakby setki igieł przeniknęło twoje stopy, nogi, korpus, tak jakby spod spodu groziło ci straszne niebezpieczeństwo.

Rybka (wrzeszcząc): Kurwaaaa!!! Granat!

Maro (patetycznie): Wstąpiłem na działo! Działo wyjebało!

Wysokie rzuty uratowały „Sówkę”, która skoczyła, ciągnąc za sobą „Wyciora”. Pelotkę rozerwała eksplozja na strzępy.

Lecz ta godzina słuszna wybije,
w niej się rozlegnie wystrzałów huk,
czerwona hydra marnie zaginie,
A sędzią prawym będzie sam Bóg.

Wreszcie nadszedł czas ostatecznej konfrontacji. Do lokomotywy pozostały dwa wagony. Sam pociąg zaczął zwalniać. Wreszcie za tłumek komandosów z OMSDONu bohaterowie dostrzegli pułkownika Smierszowa – ponurego oficera NKWD w czapce z niebieskim otokiem oraz wielkim rewolwerem, który tkwił w olstrze wiszącym nisko na udzie. „Rybka” błyskawicznie wycelował pepeszę i odpalił w Smierszowa, lecz ten odskoczył i seria położyła trupem jednego z jego żołnierzy.

Ale to nie był koniec niespodzianek, oto nagle przez ścianę wagonu przebił się potężny Sowiet – sierżant Guzow z OMSDONu, kawał wielkiego bydlaka, który przerastał „Rybkę” o ponad dwie głowy. Od Guzowa bił smród spalin oraz odgłos pracujących silników. Cała jego prawa połowa ciała byłą mechaniczna, masywna, zrobiona ze stali. Naoliwione siłowniki lśniły w promieniach słońca (tak, dach w kolejnym wagonie znów zerwała eksplozja granatu). W stalowej łapie owiniętej taśmami amunicyjnymi trzymał za  toporny chwyt pistoletowy cekaem Maxima (z niezdjętą płytą ochronną!), w drugiej rurę po panzerfauście. Pierwsze serie z peemów i szturmów tylko rozśmieszyły Guzowa, który zarechotał (obowiązkowo z gardłowym, ruskim akcentem) i przy wtórze warkotu silników napędzających rękę uniósł maxima. W tej samej chwili „Grunwald” podbił broń i wpakował długa serię w staw stalowej łapy. Wytrysnęło kilka strumyków paliwa i z jękiem łapa opadła. Wściekły Guzow rzucił rurą od fausta w „Rybkę”. Polaka z jękiem odrzuciło (tylko status Shaken).

Po trafieniu Rybki rurą od panzerfausta:

Granit (do Guzowa): Uciekaj! Uciekaj! Teraz to go wkurwiłeś!

Walka już na tyle długo trwała, że „Granitowi” udało się dopaść dachem opuszczony wukaem 12,7 mm i po wydaniu fasolki i władować w plecy Guzowa kilkanaście pocisków z „deszki”. Guzow zajęczał i runął na podłogę.

W tej samej chwili kilka T34 przebiło się przez las, łamiąc drzewa. Pociąg już niemal się zatrzymał. Pięć „myszek miki” wycelowało działa w wagony. Nie pozostało nic innego jak uciekać. „Leśni” wyskoczyli z pociągu i zniknęli pośród drzew. Co prawda „Klinga” próbował jeszcze wrzucić wszystkie posiadane granatu do kolejnego wagonu, ale sugestia, iż z pewnością zginie, przekonała go do odwrotu. Po drodze jeszcze zabrał porzuconą teczkę Smierszowa.

Damian: Wrzucę tam jeszcze granaty, próbuję dopaść Smierszowa!

Ja: Zginiesz, po prostu.

Damian: Nie dosięgnę go?

Ja: Damian, to taki cinematic, film-przerywnik jak na koniec levelu w Call of Duty, kiedy to po rozwaleniu hord wrogów, nagle pojawia się filmik, w którym nadjeżdża coś dużego, a ty uciekasz.

Damian: Nie grałem.

Sesja na tym się zakończyła.

Działania Nalibockiego Batalionu Śmierci - 18-22 III 1947

UWAGI:

1. Przerosły mnie przygotowania i praca zawodowa. Z tego powodu nie przygotowałem się do sesji i jeszcze przed nią wycinałem żetony, a gracze przepisywali cechy postaci na karty. To plus krótkie wprowadzenie w zasady sprawiło, że zaczęliśmy z opóźnieniem.

Następnie dyskusje podczas sesji (w czysto akcyjnej i bardzo filmowej przygodzie) zabrały kolejne minuty. Efekt: zabrakło mi ok. 1,5 h na skończenie.

2. Liczę na uwagi grających co do następujących problemów:

a) jak się podoba mechanika?

b) jak się podoba tematyka przygody?

c) czy plansze z siatką i żetony są potrzebne, czy niepotrzebnie opóźniają walki?

Odpowiedzi są dla mnie dość ważne, gdyż mam w planach i wykorzystywanie SWEXa, i podobną tematykę (tym razem powstanie warszawskie dla chętnych).

3. Dyscyplina była dla mnie problemem w pierwszej połowie sesji. Kurde, jestem sam, Was ósemka, trudno czasem się przebić. Trzy razy rozpoczynać narrację, bo co chwilę ktoś przerywa, to dla mnie niefajne. Albo gramy, albo gadamy.

4. SWEX to filmowa mechanika, typowo akcyjna, stąd umożliwia naprawdę fajne, widowiskowe akcje. To nie WFRP, o wiele trudniej tutaj zginąć, więc spokojnie można się pobawić.

5. Pamiętajcie o wadach. Za nie macie kupione zalety, z których korzystacie. Nie ma wad, nie będzie zalet. Tutaj zwłaszcza mowa o tych wadach, które nie mają efektu mechanicznego, ale narracyjny (wszelkie Vow, Death Wish, Illiterate i inne, których teraz nie pamiętam).

6. Moje wrażenia są ambiwalentne:

– mechanika jest szybka, sugestywna, daje spore możliwości (wielu z nich jeszcze nie wykorzystaliśmy);

– fasolki rządzą, a malowanie ich przez Was w dziwne uzębione mordki etc. rządzi :), no chyba że Kamil rysuje kudełki na dwu fasolkach i twierdzi, ze to wycięte jajka ubowcowi :D;

– mam wrażenie, że sama przygoda (tematyka, postacie) nie wszystkim do gustu przypadła, ale to subiektywne odczucie, być może mylne.

– Tak swoją drogą naliczyłem, że zginęło ok. 36 Sowietów podczas ataku na pociąg (licząc z pilotem).

Ps. Cytaty w nagłówkach pochodzą z piosenek zawartych na płycie De Press „Myśmy rebelianci”.

Komentarzy 21

  1. Fajnie są takie przygody filmowe.
    Mechanika jest fajnie i szybka 4+ bonusy i inne rzeczy .
    Umiejętności są ogólne ale w takich systemach to to chodzi.
    Wad i zalety to jest najfajniejsze co może być z doświadczenia z l5r fajnie ubarwia postać. Co do hexów w systemach co używają broni palnej jest główny argumentem wymiany zdań jest dobra rzecz wręcz świetna.

  2. Mechanika jak się dotrze będzie git, kwestia poznania zasad i działania z automatu. Jedynie kwestia kolejności działania na zasadzie losowania pokerowego może być sporna jeśli ktoś zakłada ze jego postać jest wyspecjalizowana w szybkim działaniu, ale to chyba można ustalić przy tworzeniu postaci. Tematyka kozak zwłaszcza z utworem PATROL w tle…. ech aż saperka w rekach drży!!! 😀 A co do mapek, żetonów… W naszej podatnej na chaos grupie znacznie ułatwiają pogląd sytuacyjny i ograniczają akcje pt. „jestem w piwnicy i jednocześnie z dachu prowadzę rozpoznanie” 😀

  3. Nooo i proszę o wpisania mnie w skład oddziału Powstańczego!!!!!!!

  4. Ja już z Tomaszem wczesniej rozmawialem na temat przygody.. Niemniej potwierdze że grało mi się dobrze ,dodam tylko ze troche szkoda ze muzyka byla za cicho- mechanika stworzona wrecz pod filmowe akcje a nie pod zmudne planowanie ktore i tak zazwyczaj roznie nam wychodzi 😀 Mapki dobry pomysl bo dodaje mimo wszystko realizmu do rozgrywki jezeli juz chcemy cos rozegrac taktycznie. Szkoda ze tyle czasu stracilismy na dyskusje! Dobry pomysl z wlasnymi wyjatkowymi umiejetnosciami polaczynymi z wadami – tego mi brakowalo w warhammerze

  5. Którędy do kielc potem może barwinek ? tam jest las i gorki – może nas sie by nie spodziewali

  6. Mechanika szybka i przejrzysta.
    Co do mapek to nie wypaliły ze względu na brak dyscypliny graczy… gdyby mówiła i działała osoba której kolej a reszta nie przeszkadzała było by chyba lepiej. Ale z drugiej strony dawały obraz tego co się dzieje i nie było nieporozumień na lini MG – gracz typu gdzie jestem i gdzie jest reszta. Mapki-dopracować użycie i będzie ok.
    Sam system moim zdaniem daje wiele możliwości…
    Ponurość „kompani braci” i „szeregowca Ryana”, horror „bunkra SS”, klimat „4 pancernych” i „stawki…”, a na dodatek „bękarty wojny”… wymieniać długo…
    Podsumowując… *****

  7. do tej ponurosci i bunkra ss jeszcze nie dotarlismy 😛

  8. Ja powiem tak…niby nie mój klimat bo wojna ale podobało mi się 😀 bardzo. Mechanika fajna, mapki- jestem za, wady, zalety i zębate fasolki jak najbardziej :). Słowem pograłabym 🙂 dłużej 🙂 i pewnie inaczej będzie z postaciami które sami stworzymy i rozwiniemy, przynajmniej ja lubię się z postacią „zżyć” .

  9. Obrazek pt.: Nemezis MIGa i nowa miłość „Wyciora”
    No przecież on swoją nowa dupeczkę będzie chciał do kobyły doczepić 😀 Będzie musiał zastosować zimowe podkowy oraz zawieszenie Bilsteina bo przy strzale kobyłka zacznie się cofać 😀 A rybka po całej akcji wsadzi sobie na plecy silnik od kombajna i cyborga bedzie udawał.

  10. @ Maro
    Z inicjatywą na karty IMO masz rację, ale są zalety, które pozwalają Ci np. losować dwie karty i wybrać lepszą etc., więc losowość można spokojnie zanegować.

    Wychodzi, że nie było aż tak źle, jak mi się wydawało.

    @ Pablo
    Rozumiem, że nie masz uwag?

    @ Amer
    No muzykę ściszałem, bo np. Damian marudził, czyli następnym razem podgłośnimy :). Zwłaszcza przy Fettingu. Gdybym był laską, to bym ściągał figi dla gościa przez głowę 🙂

    Aha, mam to samo wrażenie. To niekoniecznie mechanika pod dokładne planowanie, zwłaszcza, że 30 minut rozstawiania się i tak niewiele lepsze jest niż 5 minut.

    @ Grześ
    Czyli zostajemy przy mapkach. To dobrze, nie zawsze będą tak śliczne, ale jak kupię normalne maty, to będzie można po nich pisakiem bazgrać.

    @ Wszyscy
    Do ponurości to jak Was znam, to nigdy nie dotrzemy 🙂

  11. nie mam było fajnie oprócz standardowych problemów

  12. Ślepym

    @ Ata
    Spoko, zachęcam. Staram się teraz dostosowywać fabułę do ekipy, stąd szczegółowe pytania. Jeśli np. większość nie chce bitew etc., to nie wprowadzę tej mechaniki (nie ma sensu nudzić innych w imię własnych pasji :))

  13. […] z przygody (beware! autopimpowanie): cz. 1 oraz cz. […]

  14. Hej,
    Z wielka przyjemnością przejrzałam zapiski sesyjne, z przyjemnością nieomal zawodową – właśnie mojej grupie dywersyjno-wywiadowczej „Opal” udało się nie odwiedzić Moskwy 😉 (optymiści mieli nadzieję, że jadą na Syberię). Chciałam spytać w jakim rejonie prowadzisz sesje, bo nie przeczę, że tematyka mi bardzo pasuje i chętnie bym zagrała.
    Pozdrawiam serdecznie

  15. Dzięki za miłe słowa. 🙂 Prowadzę w Wałbrzychu. NBŚ to w zasadzie jednostrzałówka, choć przyznaję, że chętnie poruszam takie tematy.

    Powiedz coś więcej o swojej grze 🙂

    Pozdr

  16. Tu kapral „Wojtek” ze wzmiankowanej grupy Opal 🙂 Issa pewnie nie do końca się ze mną zgodzi, ale gramy w coś w rodzaju X-men w wojennej Warszawie – WoD: Second Sight, czyli ograniczone moce paranormalne. Ogólnie rzecz biorąc i nie podlizując się tutaj nikomu, jedna z fajniejszych kampanii w jakich brałem udział (a gram od 1995 🙂 ).

    Resztę opisu zostawiam naszej MG 🙂

  17. A, i, tego, bo zapomniałem: mnie też się bardzo spodobała Wasza relacja 🙂 Szkoda, że to tylko epizod, a nie dłuższa sprawa.

  18. Brzmi intrygująco.

    A co do epizodu NBŚ był moją przygrywką do settingu do SWEPLa o Powstaniu Warszawskim. Miał powstać w te wakacje, ale kilka innych rzeczy zawodowo mi na głowę spadło (do napisania), więc projekt się opóźnia.

    Pozdr

    • Wałbrzych – daleko niestety. My działamy na terenie Warszawy. „Wojtek” ma rację, że nie do końca się z nim zgodzę, choć pochwały miłe. Prowadzę na bazie nowego WoDa, ale Second Sighta nie używam. Mam świetną drużynę, której nie muszę ściśle określać możliwości nadnaturalnych bo mają wyczucie na ile sobie mogą pozwolić. Ich zdolności są mniej spektakularne i fizyczne niż X-menów, no w większości. Mają jasnowidza, gdyby jeszcze widział rzeczy tyczące się obcych mu ludzi, to by go do sztabu wzięli, medium budujące z duchów Polskę Prawdziwie Podziemną – świetna sieć wywiadowcza, speca od energii fizycznych, który głównie zajmuje się wyczuwaniem ilości metalu = broni i piromana tfu pirotechnika, miłośnika ogni niekoniecznie sztucznych, zajmującego się głównie czerpaniem energii życiowej z ognia, stracili początkująca telepatkę i empatkę – to był skład postaci graczy, prócz tego do grupy Opal wchodzi łączniczka z Wilna (ukradli ją powiedzmy, że za zgodą jej dowódcy) manipulująca energią życiową i uzdrowiciel żydowskiego pochodzenia, rezydent piwnicy. Dowódca grupy Opal ma jedna zdolność specjalną – trzeźwo myśli, ale poza tym jest zwykłym człowiekiem, na jednak dar pisania raportów i przekonywania Góry, by jego grupa była specjalnego przeznaczenia a nie specjalnej troski… Zasadniczo zaczęłam prowadzić mojej drużynie, wtedy uzdolnionej młodzieży mieszkającej na terenie podwarszawskiego internatu od Sylwestra 1939 roku. Kilka miesięcy później zostali zaprzysiężeni w ZWZ. I od tego czasu wydarzenia trochę rozminęły się z linią historyczną, znaczy się intensywność akcji pasuje bardziej na 1943, ale jeszcze NKWD ma swoich przedstawicieli w Warszawie… Zasadniczo grupa Opal jest poszukiwana i przez nich i przez gestapo i zasłużyli na to by być poszukiwanymi. Naprawdę dołożyli wszelkich starań w tym kierunku. Już za same swoje znajomości trafiają nie tyle pod ścianę ale na intensywne przesłuchania, bo za dużo wiedzą, by od razu ich rozstrzelać. Jeśli nie uda im się przełamać losu a dożyją do upadku Hitlera to V Wileńska powita ich z otwartymi ramionami…

  19. Wow, fajny pomysł. Osobiście nie lubię mechaniki WODowej, ale tu widzę, że świetne rzeczy z niej wyciągnęłaś. Może warto byłoby coś na net wrzucić, poblogować? 🙂

    A V Wileńską to może od rozbicia by uratowali na jakiś czas:(.

    Pozdr

    Ps. Przełamać los, jak w pieśni żołnierzy wyklętych 🙂

  20. Nie przypadkiem użyłam kawałka cytatu;) Zresztą na Twojego bloga trafiłam, bo opisując jasnowidzowi wizje, chciałam odwołać się do Szesnastki i wrzuciłam w google cytat, by znaleźć cały tekst;)

    Na pewno fajnie, by było opisywać tą sesje, ale czasu mam trochę na to za mało:( Przyznam, że z zazdrością patrzę na Twój opis. Korci mnie, by z tego zrobić Opowieść, ale czułabym się dziwnie wykorzystując w niej postaci historyczne, których los uległ pewnej, za sprawą działalności graczy, zmianie, względnie weszły z nimi w relacje bardziej prywatne, przyjacielskie. Rzecz jasna jedno wiąże się z drugim, biorąc pod uwagę, że o grupie Opal krążą legendy, że ratują swoich zawsze. Jak to gorzko skomentowała pewna łączniczka, nieświadoma tego, że dzieli wagon właśnie z nimi – „nas nikt nie ocali, ani nie jesteśmy dość ważni, ani nie przynależymy do legendarnego „Opalu” by nas odbili…

    Co do zdolności w zakresie ocalania od rozbicia oddziałów partyzanckich mają zapewne spore. Myślałam, że straty jakie poniosą grupy odbijające ich z pociągu NKWD będą naprawdę olbrzymie, ale jak dwie niewinnie wyglądające dziewczyny przejęły gniazdo ckmów na dachu wagonu i odwróciły lufę karabinu we WŁAŚCIWĄ stronę, a nie by siekło po Leśnych,to od razu szale się przechyliły;)

Dodaj odpowiedź do Pustelnik Anuluj pisanie odpowiedzi