Sylvania – preludium przed sesją odc. 10

Cóż dalej działo się z naszymi bohaterami? Wiadome jest, iż po zniszczeniu Nekromanty i śmierci von Hamana powrócili do Waldenhof. Tam też zabawili kilka dni, gdzie obwołano ich bohaterami. Dzień, w którym w całym mieście ludzie porzucali swoje codzienne zajęcia i włączali się do spontanicznej zabawy, do dziś jest lokalnym świętem zwanym Heldtag. Niewiele czasu upłynęło, a musieli opuścić stolicę. Może ponownie z kimś zadarli lub pognał ich na trakt zew przygody. Któż to wie? Dość rzec, iż jakiś czas potem dotarli do Zhufbaru, gdzie wykorzystując starą tradycję mówiącą, iż w dni tzw. Olimpiady nawet ludzie mogą przekroczyć progi starożytnej fortecy krasnoludzkiej, spędzili sporo czasu w gościnie u Małego Ludu. Mało tego, zhufbarskie kroniki potwierdzają uczestnictwo w 2518 roku ludzi w krasnoludzkich zmaganiach! Ale oddajmy głos świadkom epoki:

„I wyobraźcie sobie miny wszystkich kibiców, kiedy na słup zaczęła się wspinać ludzka samica! Nie przeczę! Chwacko jej to poszło! Z jakąś kocią gracją uniknęła ciosu mego kuzyna Hamaryka, a potem zrzuciła go na ziemię. Na Morgrima! Baba ośmieszyła Hamaryka, który dość długo rozmyślał, czy to aby nie czas postawić kudły na łbie, zafarbować i zejść w Głębiny na spotkanie śmierci. Ludzie to oszuści, a baby to już w ogóle.”

Smedri Gullagson, widz

„Nie powiem, odnieśliśmy zwycięstwo, ale nie było łatwo. Gmur i Funni pchali bekę naprzód, ja majtałem giczołami na niej, starając się nie spaść, kiedy ci imbecyle raz za razem wjeżdżali na kamień czy inną nierówność. A potem posypał się na nas grad zgniłych warzyw. Oczy zakleił mi karczoch, sądząc po brejowatości, zwymiotowany przez trolla. Cztery razy. Oślepłem, ale co tam, prawdziwy Gnurrison się nie poddaje. Potem któryś z tamtych rzucił we mnie odchodami. Cuchnęły tak potwornie, iż straciłem oddech. Do karczocha w ślepiach dołączyły nieczystości. Sędzia podobnie jak ja – gówno widział, ale tylko ja je czułem. Co tam, rzygając jak kot po skalnych grzybach dojechałem do mety razem z tymi dwoma matołami za mną. Dowiem się, który z tamtych rzucił we mnie tym… czymś. Ludzie to oszuści!”

Arri Gnurrison, zawodnik biegu na beczce

„Podziemny bieg. Maraton dla prawdziwych twardzieli! Od lat biorą w nim udział nieliczni, chlubiąc się jego ukończeniem niczym udziałem w kampanii przeciw zielonym. Ale co jeśli jeden z zielonych bierze w nim udział? Do tego wpadasz na niego, bierzesz za niewyrośniętego goblina, zamachujesz się toporem i w ostatniej chwili zauważasz numer nabazgrany na jego kolczudze. Dobrze pamiętam – to było 69. No i zawodnik nr 69 niezrażony, iż mało brakowało, a żeleźce topora rozłupałoby mu czaszkę, rzuca od niechcenia: „Kopsnij bracie flaszkę, bo swoją rozbiłem, spierdalając przed czarnymi orkami, a suszy mnie potwornie”. I kiedy już zdębiały sięgam po flaszkę, bydlę kopie mnie w jaja i biegnie dalej. Nim wróciłem do siebie, spadłem o kilkanaście pozycji. Pieprzony snotling! Oszust!”

Torrik Morgrimsson, syn króla, uczestnik podziemnego biegu 2518,
przyszły generał zhufbarski

„Zwał się ów zawodnik dziwacznie nawet jak na człowieka. Altol Fykof. A przynajmniej tyle zrozumiałem, gdy przynieśli go do mnie, turniejowego cyrulika, po biegu na szczudłach przez płotki. Ponoć prowadził, ponoć dotarł do czwartej przeszkody, nim zawadził końcem szczudła o granitowe zęby na szczycie murku. Dostał rotacji, zawinął na drugim szczudle i pizdnął pyskiem w głazy. Taaaak, zwał się Altol Fykof, albo podobnie. Bez zębów trudno gadać. No ale przynajmniej nie oszukiwał.”

Jofur Derri Bombursson, medyk królewski i alchemik

„Pamiętam, było to w 2518 roku. Wielka afera z dopingiem. Od początku coś ten magik mi nie pasował. Chudy, niewydarzony, wypindrzony, na oko od razu było widać, że baby też nigdy nie miał. Mamrotał pod nosem jakieś dziwne słówka, a nocha zadzierał tak, że stalaktyty strącał nim w kawernach. I taki mydłek wziął udział w błotnym plusku u boku czterocetnarowego Oloriego Ferdssona i trzycetnarowej Ulli Wennidottir! Legend pluskoskoku! Magik ważył z cetnar, może kilkanaście funtów więcej. Rozbiegł się, wybił, poszybował nad błoto w sadzawce i opadł z okrzykiem bojowym Adveni sonor! I wygrał! Plusk poniósł się echem aż w Głębinach! Od razu powołano komisję śledczą, bo coś tu śmierdziało magią. Oj śmierdziało! Wszyscy ludzie to oszuści!”

Sannir Gnurrison, śledczy królewski

„Odmówił modlitwę do Morra, czym obraził obsługę konkurencji. Jasne, placki z pasternakiem to obrzydlistwo, ale zaraz sądzić, że po zjedzeniu się umrze?! Po modłach uśmiechnął się promiennie, podniósł pierwszy placek, ugryzł i obrzygał buty jurorów, w tym samego króla Morgrima. Potem coś tłumaczył, że to był zwykły rzyg, żadna tam prowokacja. Cholerny nowicjusz Morra! Ludzie to mięczaki i oszuści, bo każdy mięczak to oszust!”

Gerta Derridottir, widz

„To była najwspanialsza z olimpiad i zarazem moje trzecie z nimi spotkanie. Po raz kolejny okazało się, że trudno się nudzić w towarzystwie imć Usingena i pozostałych, a zwykły spacer może się zamienić w niezapomnianą przygodę. Jasne, tatulo chciał ich potem wbić na pal, spalić, rozstrzelać a na koniec utopić, ale zakałapućkał się z kolejnością etapów kaźni i wreszcie machnął ręką. Nie powiem, sama go prosiłam, żeby przebaczył, bo to przecież tylko ludzie… i jeden malutki, pocieszny snotling”

Ranifra Morgrimdottir, córka królaZhufbaru – Morgrima Żelaznej Kuźni,
znana później jako Ranifra Wielka lub Ranifra Zjednoczycielka

G.D.A. Vies, Wojaże po krainie bogów, nekromantów i demonów, Nuova Imperia,Talabheim 3217, s. 146-148.

Komentarze 2

  1. buachachacha….. już sie nie mogę doczekać sesji..

  2. […] 6. Żarcie na czas – Niech ktoś powie, że nie posiadam talentu prekognicji! Volker ugryzł pierwszy placek i od razu zwymiotował (rzut 100 na k100!), obrzygując jury, w tym króla Morgrima . Czyli jak w preludium do sesji. […]

Dodaj odpowiedź do Magda Anuluj pisanie odpowiedzi