Raport nie dość że spóźniony to jeszcze lakoniczny. Moja kochana uczelnia uraczyła mnie zajęciami, których miało nie być, dorwało mnie jakieś choróbstwo… Szkoda gadać.
Drużyna: Las Maquinas de la Muerte
Mirabella – wojownicza półefka (dziedzictwo ludzkie), mistrzyni miecza, szabli i ciętego języka. Wredne toto niemożebnie.
Dalajlana – Elfia czarodziejka kształcona w Kos, miotacz magicznych pocisków i posiadaczka dwuręcznego, okutego kija. Właścicielka Chojraka – bojowego brygara. Pechowiec i tania heroina z nawykiem do skubania czyichś ubrań i poprawiania kołnierzyków.
Cavas – Rosły człowiek posługujący się w walce rapierem i lewakiem.
Gorgang – Półork-operator dwuręczniaka. Krwiożerczy prostak o niemiłej aparycji.
Zong Zębatka – Jednonogi, przygłuchy krasnoludzki rusznikarz obwieszony patronami. Chciwy niczym Szkot z poznańskiego.
Postacie i drużyna powstały przed sesją, co zajęło nam stosunkowo dużo czasu. Samej gry wypadło mniej niż zwykle.
Ktoś (komentując bodaj, dlaczego półelfka Mirabella ma zawadę „Odszczepieniec:): Nie nosisz majtek.
Mirabella (radośnie): Wow!
MG: Czemu się cieszysz?
Gorthang: Bo Dalajlana ma zawadę „Długi język”.
Sezon 1 – Odcinek 1 Krypta Terroru
Przygoda inauguracyjna otwierający pierwszy sezon serialu o Machinach Śmierci – niewydarzonej dzielnej drużynie bohaterów z Waluzji.
Ucztę bohaterów po zwycięskiej bitwie z nekromantą i jego szkieletami przerwało wejście sierżanta straży – Andersona Arnesona. Sotham znów było w niebezpieczeństwie! Pozostali, znaczniejsi przereklamowani bohaterowie opuścili miasto i ruszyli w pościg za nekromantą i niedobitkami jego armii. Jedynie młodzi herosi mogli zejść do kanałów, w których działo się coś niedobrego, a nawet bardzo niedobrego, skoro szczury w panice, setkami uciekały na powierzchnię.
Machiny zeszły do kanałów i po krótkim marszu odnaleźli miejsce, z którego prawdopodobnie uciekły gryzonie. Gorgang kilkoma uderzeniami rozbił uszkodzoną ścianę i oczom bohaterów ukazała się starożytna krypta z setkami wysuszonych ciał ułożonych w ściennych niszach.
Drużyna wkroczyła do podziemi i rozpoczęła ich eksplorację. Kilkumetrową przepaść, biegnącą w poprzek pierwszego pomieszczenia, herosi przebyli bez większych problemów. Nieco później w korytarzu zmierzyli się z rojem szczurów. Choć ostatecznie gryzonie zostały pokonane, to niektórzy zostali przez nie dotkliwie pokąsani.
Początki są bardzo trudne, czego doświadczyli nasi herosi, spotkawszy się może nie tyle z niechęcią, co rozczulającą nieznajomością ich imion ze strony mieszkańców Sothan:
Anderson, sierżant straży (do Gorthanga): Czcigodny Gangbangu!
(W ten sam sposób Mirabella stała się Śliwką, a Dalajlana, Dalajszlamą)
Jednak poważniejsze wyzwania dopiero czekały naszych dzielnych bohaterów. W kolejnej komnacie musieli przebić się przez dziewiątkę zombich. Nieumarli byli jednocześnie pułapką,w ich trzewiach przemyślny nekromanta umieścił szklane kule z toksycznym gazem, który szczególnie niemiło doświadczył Cavasa i Dalajlanę. Po długiej walce herosom udało się zniszczyć przeciwników, nie bez strat po własnej stronie. W zasadzie każdy został ranny.
Być może dlatego kluczowa walka przygody niemal okazała się śmiertelna dla niektórych. Oto po starciu z nieumarłymi bohaterowie dokładnie sprawdzili pomieszczenie, znajdując wejście do tunelu, którym ktoś dostał się z zewnątrz do krypty. W jakim celu? Wyjaśniło się to nieco dalej, w kolejnej komnacie nekropolii.
W niej to znajdował się nekromanta Tomas Ochan, który jak się okazało nie czmychnął poza miasto, lecz zgubił pogoń innych herosów i dostał się do podziemi, gdzie odnalazł drogę do krypty. Za sprawą specyficznej energii obecnej w miejscu pochówku setek mieszkańców Sothan chciał sfinalizować rytuał, dzięki któremu przemieniłby się w licza.
Kiedy herosi dotarli do komory grobowej, ujrzeli nekromantę otoczonego kokonem energii, który zabezpieczał go przed atakami z zewnątrz. Obok właśnie składał się z kości kościany wojownik z dwoma wielkimi mieczami, nekromantyczny golem, któremu moc dawał wielki, dziwny klejnot pulsujący w klatce piersiowej przeklętą energią.
Bohaterowie żwawo zabrali się za nekrusia, szatkując go ciosami mieczy, szabel, kawałkując pistoletowymi kulami (a raczej kulą, jedyną, którą wypalił Zong w stronę potwora). Dalajlana miotała pocisk za pociskiem (bodaj pierwszy, a potem drugi za pierwszym i na tym się skończyło ze względu na brak mocy magicznej :)). Bestyjka nie była im dłużna i choć MG miał pecha w kościach (znowu!), to parokrotnie przedarł się przez obronę BG.
Kiedy golem padł, zniknął energetyczny kokon chroniący Ochana. Zniknął też nekromanta Ochan, a na jego miejsce pojawił się pożółkły, o pergaminowej skórze licz Ochan. Szczęście jednak sprzyjało BG, choć zaczęło się pechowo. Magiczna eksplozja niemal zabiła Mirabellę, poważnie zraniła Gorganga, Zonga i Dalajlanę.
To był jednak łabędzi śpiew nekromanty. Kolejne ciosy rozrąbywały jego korpus i wreszcie przeklęty mag legł ostatecznie martwy u stóp Los Maquinas de la Muerte!
Można było zacząć dzielenie łupów znalezionych przez zewłoku Ochana. A było tego trochę: kilka magicznych suwenirów i klejnoty, które zagarnął Zong – chciwiec nad chciwce (resztę zagarnęli pozostali BG, którzy co prawda nie posiadają jak Zong zawady „chciwy”, ale jakoś dziwnie się z nią identyfikują).
Po wyjściu herosi nie tylko zostali uhonorowani wytargowaną wcześniej nagrodą, a mieszkańcy Sothan długo i szczerze wiwatowali na ich cześć.
Sezon 1 – Odcinek 2 Tajemnica jeziora Dżubdżub
Mijały dni, pieniądze z nagrody za nekromantę nad podziw szybko ulotniły się z sakiewek bohaterów. Zresztą w Sothan nudziło się straszliwie herosom, bowiem jak wiadomo prawdziwe wyzwania czekały dopiero w Królewskim Porcie. Tam też herosi zdecydowali się udać. Po kilku dniach marszu przez późnowiosenny krajobraz Waluzji drużyna Los Maquinas de la Muerte dotarła do rozstajów. Jeden z traktów prowadził do jeziora Dżubdżub, o którym głosiła piękna legenda sprzed setek lat. Oto piękny ptak Dżubdżubżył niegdyś tutaj, szybując nad lazurowymi wodami jeziora. Spomiędzy jego piór wypadało złoto i klejnoty, dzięki którym ryby w jeziorze posiadły piękną złocista łuskę oraz niebywały smak. Razu pewnego ptaka pożarł wielki Czarny Lewiatan, potwór z głębin jeziora. Wedle legendy ptak, lewiatan i klejnoty wciąż spoczywały na dnie Jeziora Dżubdżub.
Reginald dość krytycznie ocenił sławę Los Maquinas de la Muerte na tle innych drużyn herosów, na reakcję nie trzeba było długo czekać:
Mirabella: Ej, jesteśmy w pierwszej ósemce!
Herosi zdecydowali się zboczyć z kursu nie z powodu klejnotów (no może po za Zongiem), lecz smakowitych, złotych ryb. Z tego oto powodu kilka godzin później stanęli u wrót wioski Dżub nad Jeziorem Dżubdżub, gdzie ujrzeli nietypowy widok. Samotny rybak łowił ryby na środku jeziora, a pozostali mieszkańcy, zgromadziwszy się na brzegu, z uwagą obserwowali jego poczynania. W pewnej chwili spod powierzchni wody wyskoczyła czarna paszcza i pożarła rybaka wraz z łódką!
Tłum jęknął w smutku, a potem zaczął się rozchodził. Na brzegu pozostał siwy dziadek, kręcą głową zamyślony. Reginald Tankfellow, bo tak zwał się ów starzec, przywitał serdecznie herosów, a potem opowiedział, jakiż to dopustów Solariona doświadczyła wioska Dżub. Po pierwsze, od jakiegoś czasu Czarny Lewiatan pożerał każdego, kto wypływał na jezioro. Po drugie, gobliny zeszły z Gór Grozy i zaczęły napadać na wioskę, poszukując żywności. Co prawda nikt jeszcze nie zginął, ale to chyba tylko kwestia czasu. Tak czy inaczej wiosce groziła zagłada, a mieszkańcom śmierć z głodu. Pozostało łowienie z brzegu, dość mało wydajne, co udowadniał Reginald, wskazawszy dwa cebrzyki pełne ryb. Wszystko, co zostało złowione tego dnia. Cała żywność we wsi.
Jakby na potwierdzenie słów Reginalda w Dżub podniósł się nagle krzyk: Gobliiiny! Obowiązkowo kobiecy, piskliwy, zabarwiony pewną typową dla fantasy klasy B nutą rozpaczy.
Chcąc nie chcą (raczej chcąc bardzo!) herosi stanęli do walki z sześcioma gobbosami dosiadającymi wielkich wargów. Walka mogła wydawać się prosta, ale wszak to był już koniec sesji, a wszystkie fuksy BG wydali na walki w krypcie oraz identyfikację znalezionych przy Ochanie magicznych przedmiotów.
A bez fuksów początkowo BG zaczęli obrywać, i to solidnie. Dopiero Dalajlana, zużywszy cały potencjał magiczny, rzuciła kilka magicznych grotów, paląc żywcem gobliny i rosłe wilki.
Ostatecznie na placu boju pozostali tylko BG, wziąwszy do niewoli dwa goblinki (dwa inne dobił krwiożerczy Gorgang).
Na tym skończyliśmy sesję.
UWAGI:
1. Wiem, że to dość późno piszę (jutro już sesja), ale przygotujcie krótkie historie postaci. Nawet w punktach. Dobrze jest osadzić bohaterów w świecie, stworzyć jakichś przyjaciół, rodzinę etc.
Filed under: RPG, Savage Worlds | Tagged: Evernight, RPG, Savage Worlds, Sotham, SWEPL, SWEX |
Mapki żądzą coraz bardziej się do innych przyzwyczajam i co ważne pewnie umiejętności nie jest martwa (mapka).
Arneson, straznik nazywal sie Arneson! Moze nawet na imie mial Dave 🙂 No, ale to w koncu Krypta Terroru, a terror to prawie jak horror 😀
A – jeszcze jedno – To: Moja kochana uczelnia uraczyła mnie zajęciami, których miało nie być, to kara za zabijanie rpgie! 😀
Jezu, chciałem napisać Arnesona i mi się popierdzieliło.
Cholera, pamiętałem, że to nawiązanie do wiadomo kogo. 🙂
Hej, jakie RPG zabijam? 🙂 Jestem grzeczny i komunikatywny… czasem.
Nie napisałeś tym razem, jacy gracze wcielili się w poszczególnych bohaterów. To nie jest nieistotne, choć może się takie na pierwszy rzut oka wydać.
Pewnie, że nie jest nieistotne i nawet się tak nie wydaje na żaden rzut oka:). Pozgaduj:) lub czekaj do kolejnego odcinka, postaram się nie zapomnieć
A mała podpowiedź? Kto grał?
W ciemno strzelając: Mirabella – Magda, Zong Zębatka – Maro, Gorgang – Pablo. Ale to bardziej na podstawie doboru postaci (który mógł być tym razem mało standardowy), niż opisu gry nimi.
Mirabella to ja. Sformułowanie „wredne to to niemożliwie” już się pojawiało przy opisach moich postaci :D. Jest to dowodem na przenoszenie cech gracza na postać :D.
A Kavac to Ty, prawda? 🙂
Zdjęcie Gorganga 😉
http://www.filmweb.pl/film/Dungeon+Siege+W+imi%C4%99+kr%C3%B3la-2007-219556#picture-42
Sorry za Offtop – Przypominam się że w sobotę około godziny 18-18.30 Impreza „pożegnanie Warhammera” 😉 Coś do jedzenia i picia napewno będzie ale jak przyniesiecie coś od siebie to będzie bardzo miło 🙂 Wygląda na to że uda się zgromadzić wszystkich!
@ Mash
Może wedle postaci faktycznie by pasowało, ale ogólnie wszędzie spudłowałeś:P.
Ja prowadziłem.
@ ATA
E ta, miluśka jesteś, dla właściwych:). Ale fakt, postacie zawsze z biglem.
uhhh, chodziło mi oczywiście o Rona Perlmana … Coś zdjęcie nie chciało się wkleić a takie miałem fajne ,. już z karwaszem
http://www.allmoviephoto.com/photo/2008_in_the_name_of_the_king_a_dungeon_siege_tale_010.html
Ron „War never changes” Perlman – świetny aktor. I wyjątkowo przystojny, podejrzewam że „Walce o ogień” zaoszczędzono dzięki niemu konkretne pieniądze na charakteryzatorach – on raczej nie wymagał charakteryzacji… Szkoda go na takie złe filmy, jak „In the Name of the King”.
@ Mash
Wiesz jak na Uwe Bolla „Dungeon Siege” nie był aż tak zły. Nie wiem jak teraz, ale kiedy sprawdzałem na IMDB kilka miesięcy temu, film oscylował z oceną koło piątki.
@ Amer
Wiesz, Madzia znalazła rysunek Gorganga z czasów dziecięctwa:).
No poprostu mnie powalił ! Słodziak! 😀
Kumplował się z tym gościem ?
Tomaszu prosze o poprawienie imienia postaci – Cavas.
Poprawione.