PŚŻnMT 01 Morskie opowieści.

Cześć,

W ramach akcji „przerywam milczenie” wpadnie na Norę kilka raportów.
Kampanię do Warhammera prowadzi Karol a grają Senek, Hum i Romek (który jest autorem raportów).

A więc bez zbędnego przedłużania oddaję mu głos:

Chciałem podzielić się wrażeniami z rozpoczętej kampanii.
Raport pisany co prawda na kolanie, w pracy między pacjentami, ale może komuś przypadnie do gustu. Niestety cierpię na chroniczny brak pamięci do imion, dlatego w tym sprawozdaniu nie występują. Postaram się uzupełnić jak tylko je gdzieś odnotuję.

Fantasy 0992

Zapowiadał się naprawdę piękny dzień. Pogoda dopisywała, słońce przyjemnie grzało, a bezchmurne niebo gwarantowało, że w najbliższym czasie to się nie zmieni. W tych nie zmąconych niczym warunkach, przy sprzyjającym wietrze, grupa obładowanych do granic możliwości statków handlowych leniwie płynęła w stronę Tileańskiego wybrzeża. Pękatym statkom towarowym w drodze do ich miejsca przeznaczenia towarzyszyła eskorta trzech lżejszych i zwrotniejszych statków bojowych. Okrętem flagowym eskadry Wolfshipów był Spiżowy Byk dowodzony przez wiekowego, acz wciąż nadzwyczaj sprawnego, i osobliwie sepleniącego Admirała. Z tego właśnie okrętu nadeszła pierwsza nowina o zbliżających się kłopotach.

Chłopiec z bocianiego gniazda wypatrzył na horyzoncie dwa bliżej nieokreślone kształty zmierzające w kierunku armady. Marynarze (m.in. Senek w roli Żeglarza) zaczęli uwijać się jak w ukropie refując żagle, a wojacy (m.in. Hum w roli Żołnierza Okrętowego) rzucili się ładować działa. Spiżowy Byk wykonał zręczny zwrot i ruszył na spotkanie nadciągającym kształtom. Przy bliższych oględzinach widok nie zachwycał specjalnie. Nadciągające statki wyglądały jak pływające kupy śmieci, posklejane z kilku różnych kadłubów i czego popadnie. Konstrukcje sprawiały wrażenie cudem utrzymujących się na powierzchni, a hałas wywoływany przez ich załogę nie pozostawiał wątpliwości. Orkowie.

Wolfship płynął teraz pod wiatr, więc załoga przeszła na napęd wiosłowy. Dzięki wytężonemu wysiłkowi wioślarzy statek w kluczowym momencie przyspieszył zaskakując przeciwników i wypalił ze wszystkich dział dokonując solidnych zniszczeń w…. kadłubie? W każdym razie w tej kupie śmiecia tworzącej kadłub…. wroga. Zaczęła się cała seria zwrotów i innych manewrów morskich, połączonych z kontynuowanym ostrzałem i obrzucaniem się wszelkiego rodzaju żelastwem w celu uszczuplenia załogi przeciwnika. Z drugiego okrętu zielonoskórych poderwały się do lotu Vyverny niosące na grzbietach czarnych orków.

Tutaj popisał się Żołnierz-Hum, który zgrabną salwą z działa zestrzelił 3 potwory już w locie, a pozostałe, wraz z jeźdźcami dorżnął ręcznie (z niewielką pomocą współzałogantów) gdy tylko paskudy wylądowały na pokładzie. Nie był to bynajmniej koniec starcia. Z okrętu zielonych nadleciały stalowe włócznie z przywiązanymi linami. Spiżowy Byk został tym manewrem skutecznie przytwierdzony do wrogiego okrętu i unieruchomiony. Orkowie nie próżnowali. W mgnieniu oka zaczęli wodować niewielkie tratwy i wysyłać żołnierzy w stronę Wolfshipa. Próby przecinania lin na niewiele się zdały – było ich zwyczajnie za dużo. Sytuacja zaczynała wyglądać dość nieciekawie. Spiżowy Byk był uwięziony a Orkowie ze swoich tratewek wdzierali się na pokład niemal z każdej strony. Wtedy pojawiła się mgła.

Warhammer 047

Walki na moment się zatrzymały, wszyscy zamarli i jak zahipnotyzowani wpatrywali się w niecodzienne zjawisko. Nienaturalne opary wiły się po powierzchni wody jak żywe stworzenie i szybko zbliżały w kierunku walczących. Momentalnie zrobiło się jakby zimniej, zgromadzonych przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Chwilę później mgła ogarnęła walczące okręty ograniczając widoczność do minimum.

W momencie, gdy pierwotne osłupienie zaczęło już opadać z pomiędzy gęstych oparów wyłonił się trap. Gdy tylko uderzył o deski pokładu Spiżowego Byka, zaczęli się przez niego wylewać Elfi Wojownicy z miejsca wycinając obecnych na pokładzie Orków i bezlitośnie posyłając strzały prosto w gęste opary mgły, w kierunku zupełnie już niewidocznego statku opresorów.

Załoga zachęcona nieoczekiwanym uśmiechem losu ochoczo wzięła się za przecinanie lin kotwiczących, celem jak najszybszego uwolnienia okrętu i wycofania się na z góry upatrzone pozycje (jeśli na morzu jest coś takiego). Ucieczce przeciwstawił się dość niepozornie prezentujący się Elf wkraczający po trapie zaraz za Elfimi Wojownikami (Romek w roli Ucznia Czarodzieja). W krótkich słowach wyjaśnił, że jego Mistrz, dowódca statku Niedościgły (z którego to statku właśnie przybyli), utrzymuje w tym momencie magiczną mgłę, a jego samego wysłał w celu udzielenia pomocy załodze Wolfshipa oraz celem uzyskania pomocy w uwolnieniu więźniów przykutych do wioseł orczego statku.

Warhammer 100Wywiązała się tu krótka sprzeczka z załogą Wolfshipa – marynarze nie byli skorzy ryzykować życia dla anonimowych więźniów. Awantura szybko została ucięta rozkazem Admirała, który, poinformowany o sytuacji przez jednego z Elfów, nakazał bezwzględną pomoc w odbiciu więźniów.
Marynarze zbyt wielkim szacunkiem darzyli Admirała żeby otwarcie mu się sprzeciwiać, toteż bez dalszych skarg zwodowali szalupy i ruszyli we mgłę w stronę wrogiego statku, niszcząc po drodze wszystkie napotkane tratwy z wrogimi żołnierzami. Dotarłszy do burty, załoga wspięła się na pokład, który okazał się zaskakująco bezludny.

Osłupiała drużyna zaczęła przepatrywać zalegające opary mgły oraz przebytą właśnie drogę w poszukiwaniu przeoczonego podstępu. Podstęp jednak krył się na pokładzie. Zza wszystkich masztów, zalegających beczek, skrzyń i innego śmiecia, wyskoczyli szarżujący Orkowie. Drużyna dała się zaskoczyć, Żołnierz-Hum oberwał nawet morgenszternem. Na długo go to jednak nie zatrzymało i szybko zarżnął atakującego śmierdziela. W międzyczasie załoganci wykosili pozostałych zielonoskórych.

Uporawszy się z zagrożeniem ekipa skierowała się pod pokład. Zalegające ciemności nie pozwalały na dokładne rozeznanie w terenie więc wszyscy poruszali się właściwie po omacku. Prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy po co i skąd wzięła się na okręcie pułapka na niedźwiedzie, ale pechowy Uczeń Czarodzieja bezbłędnie ją odnalazł wdeptując w sam jej środek [fatalny rzut na Przepatrywanie. Sic!]. Mimo paskudnych obrażeń nogę na szczęście udało się uratować. Brygada poszła dalej, a niektórzy pokuśtykali…

Drużyna dotarła w końcu na pokład wiosłowy. Widok był doprawdy żałosny i odpychający. Ponad czterdziestu zagłodzonych, brudnych, przykutych do wioseł więźniów, potwornie poranionych, a w wielu przypadkach okaleczonych. Wszyscy opadający z sił i usychający z pragnienia, siedzący we własnych odchodach, niektórzy umierający. Co więksi szczęśliwcy odżywiali się zwłokami zmarłych już towarzyszy wciąż przykutych do wioseł. I potworny smród. Odór niemytych ciał, ekskrementów i zaropiałych ran był tak uderzający, że Uczeń Czarodzieja zrzygał się wprost na swoją szatę.

Brygadzie drogę zastąpił dozorca więźniów – wielki śmierdzący Ork, z zakrwawionym batem w jednej, a wielkim toporem w drugiej ręce. Miejsce nie było zbyt przestronne, więc ciężko byłoby całej drużynie ruszyć gromadnie na przeciwnika. Na przeciw maszkarze stanął Żołnierz-Hum.

Zgrabnym wypadem uszkodził Orka i dość zręcznie uskoczył przed ciosem topora. W międzyczasie drużynowy zarzyganiec zebrał siły i skutecznie cisnął w strażnika zaklęciem Niezdarność. W efekcie nacierający Ork upuścił dzierżony oręż, co pojedynkujący się Żołnierz wykorzystał bezwzględnie zadając druzgoczącą serię ciosów. Najwyraźniej, gdy przeciwnik jest bezbronny, każdy chce zostać bohaterem – cała ekipa przepchnęła się przez wąskie pomieszczenie żeby dobić obezwładnionego już Orka. Zakłuwszy zielonoskórego na śmierć, wszyscy przystąpili do szybkiego uwalniania więźniów.

Pośpiech jednak nie był już konieczny. Po wyjściu na pokład okazało się, że mistyczna mgła się rozwiała, a drugi okręt Orków przepadł bez śladu. Więźniów odtransportowano na Spiżowego Byka, Elfy wróciły na Niedościgłego i statki ruszyły w stronę portu Luccini, podziwiając jeszcze przez chwilę płonący i tonący statek Orków.

Fantasy 0522

Luccini dało marynarzom odrobinę wytchnienia. Żeglarze, solidnie opłaceni za dobrze wykonaną robotę, ruszyli w miasto zaspokoić głód rozrywek. Uczeń Czarodzieja, poinstruowany wcześniej przez mistrza o konieczności zyskania przychylności marynarzy, dotrzymał im towarzystwa.

Nie trudno zgadnąć, że zwiedzanie skończyło się w burdelu gdzie Uczeń, celem wkupienia się w łaski towarzyszy, zasponsorował kolegom dostatnią zabawę. Marynarzom wyjątkowo się ten pomysł spodobał toteż wszyscy byli zadowoleni, pomimo że Elf nie dał się namówić na uczestnictwo w dupczeniu lokalnych dziwek.

Dzielne wilki morskie, pomimo elfiego sponsoringu, niewiele pieniędzy zaoszczędziły. Tutejsze damy negocjowalnego afektu okazały się nadzwyczaj szczodre i obdarowały dzielnych wojaków lokalną odmianą trypra. Skończyło się na dość kosztownej wizycie u medyka.

Tutaj w zasadzie nastąpił epizod, który uważam niejako za osobisty podpis naszego Wielkiego Mistrza Gry. Medyk musiał dogłębnie zbadać naturę przypadłości, obejrzeć i opisać badany organ, bezwzględnie nakłuć grubą igłą i „przypadkiem” przekłuć się na wylot… Normalnie opisy cud miód malina i bezsenność na najbliższe dni gwarantowana. Szacun.

Na podobnych rozrywkach upłynął niemal cały tydzień. Marynarze przepijali resztkę żołdu, Uczeń zaś w międzyczasie dowiedział się, że prawdziwym celem, dla którego Elfy pomagają „tym odrażającym ludziom” jest uzyskanie swobody działania w ich sekretnym poszukiwaniu Zwoju Zapieczętowania Krakena. Warto też nadmienić że ów Uczeń żadnego żołdu nie dostał :/

Fantasy 0164

Siódmego dnia nasi bohaterowie zostali wezwani na audiencję do miejscowego księcia. W zasadzie to wezwano Admirała, ale ten zabrał Żołnierza-Huma jako bohatera minionych wydarzeń oraz Żeglarza-Senka jako jedynego operującego Tileańskim. Uczeń zjawił się jako eskorta Elfiego Mistrza, także zaproszonego.
Marynarze, wystrojeni jak na uczone małpy przystało, popisali się niezwykłą przemową opiewającą ich bohaterskie czyny oraz olbrzymie zagrożenie ze strony mobilizujących swoje floty Orków. Sprawozdanie przepełnione było barwnymi epitetami, górnolotnymi porównaniami oraz zarzyganym elfem. Szczególnie tym ostatnim.

Opowieść niestety zdała się psu na budę [fatalny rzut]. Możni lokalnych ziem nie czuli się specjalnie zobligowani do wysupłania dodatkowych funduszy na rzecz bezpieczeństwa morskiego. Szlachtę do sięgnięcia w głąb sakiewki przekonała dopiero opowieść jednego z koszmarnie okaleczonych byłych więźniów Orkowej łajby. Strach możnowładców wzbudziły doniesienia jakoby Orkowie dowodzeni byli przez Człowieka. Po dalszej naradzie zdecydowano się wysłać zbrojną ekspedycję celem zbadania tej sprawy. Elfi Mistrz chętnie zaofiarował swoją pomoc, która została ochoczo przyjęta.

…i tu na razie plot się urywa

Komentarzy 7

  1. tak z ciekawości – czy można wiedzieć, ile razy ta strona została wyświetlona?

  2. @Gervaz
    Odpowiem nie wprost: Lisia Nora przebija już Demotywatory i Kwejka, Pudelek czuje na karku nasz gorący oddech (bez zoofilskich skojarzeń proszę).

  3. na 100% jest przynajmniej dwóch czytelników – Ty i ja 😉

  4. Piękne morskie raporty. Jest lato, aż się chce posłuchać szant, poczytać O’Briana lub stoczyć jakąś bitewkę :).

  5. Albo wyruszyć na rejs po mazurskich jeziorach pod najlepszym kapitanem 😉

  6. Aby wypłynąć, nie trzeba wiele. Wystarczy znać odpowiednich ludzi i nie wylewać za kołnierz 🙂

Dodaj odpowiedź do gervaz Anuluj pisanie odpowiedzi