“Greed is Good” czyli ciągle do przodu. 2/2

Wystąpili:

Marco Derano – Kuba – solos. Twardy gość, jak to solosi.

David B. Lishkov – Karol – śliski korp. Ambitny, łakomy na karierę, oszczędnie gospodarujący moralnymi zagraniami.

Maria Cardinalle (Maria Santana Vilalobos De La Hoya Vera Cruz Cardinalle) – Marcin – solo. Szanowną panią Marię mogliśmy już poznać czytając jej opowieści afrykańskie.

Cyberpunk 1079

Jak zaplanowaliśmy tak zrobiliśmy. Zajechaliśmy pod strefę i spędziliśmy z godzinę na obserwacji terenu. Rzeczywiście, okolica była patrolowana, ale niezbyt intensywnie. Łatwo znaleźliśmy spore luki w rozkładzie patroli i spokojnie dostaliśmy się w głąb zamkniętej strefy. Poszło łatwo. Trochę za łatwo. Dość szybko odkryliśmy, dlaczego. Robodogi. Strażnicy byli na pokaz a główną strażą były te cybernetyczne dobermany. Doberman o sile lwa i szybkości leoparda. Dodatkowo poruszające się cicho jak pantera i niewydające żadnego dźwięku z pyska. No i czarne, wiec w nocy kiepsko widoczne. Wypatrzył je Derano dzięki swoim smart lustrzankom, też bym wypatrzyła, ale akurat byłam zajęta patrzeniem w innym kierunku. Jeden z piesków nas wywęszył i właśnie pędził bezgłośnie naszym tropem i chwile później dołączyły do niego dwa inne. Derano kropnął pierwszego kilkoma strzałami ze swojego Colta 2000, na szczęście miał tłumik. Kiepsko by było z nami jakbym nie miała ze sobą H&K. Poszedł cały magazynek i ostatni cyberpies zginął w locie do gardła oniemiałego Lishkova.

Szybko pognaliśmy do najbliższego budynku i zaczęliśmy przemierzać teren przemieszczając się pomiędzy budynkami. Żaden pies już nas nie niepokoił i najwyraźniej psy nie podniosły żadnego alarmu. W końcu dotarliśmy do starego magazynu opisywanego przez Frankiego. Zardzewiała konstrukcja, posprejowana i mająca lata świetności za sobą. Nie widać było żadnych straży ani towarzystwa. Za to w wielu miejscach ściany były poszatkowane dziurami po kulach. Znaleźliśmy odgięta blachę i skorzystaliśmy z niej jak z wejścia. Amatorzy. Powinnam od razu do tego dojść. Na szczęście moja cyberoptyka zastąpiła mi rozum i w ostatniej chwili zatrzymałam się nie zrywając linki połączonej z dwoma nowiutkimi minami Claymore pilnującymi wejścia. Ostrożnie ominęliśmy pułapkę i byliśmy w środku. I znaleźliśmy ślady krwi. Zostawiliśmy Lishkova w bezpiecznym miejscu i ruszyliśmy tropem. W końcu rozdzieliliśmy się z Derano. On ruszył dalej po śladach ja postanowiłam obejść magazyn z drugiej strony. Był cały zagracony starymi półkami, skrzyniami beczkami i jakąś maszynerią. I na jedną z tych maszynerii wpadłam. Stary, gąsienicowy robot strażniczy. Uzbrojony w dwa miniguny 5,56mm. Niestety zauważył mnie i potraktował jak jakiegoś intruza serią kilkudziesięciu pocisków. Ledwo znalazłam zasłonę za jakimiś stalowymi rurami. Zmieniłam magazynek na przeciwpancerne i wypłaciłam mu całe trzydzieści w okolice robociej głowy. Puścił parę i iskry, zazgrzytał i rozleciał się na kawałki. I przestał strzelać.

Cyberpunk 1113

W tym samym czasie Derano znalazł Omara i Mantisa. Omar był ranny a Mantis właśnie go opatrywał. Derano kazał im rzucić broń i nie ruszać się. Omar jednak był niezłym hardkorem i wygarnął do niego z granatnika a Mantis dał długą. Derano uskoczył przed wybuchem, ale został nieco poturbowany. Omar chciał go dobić, ale pojawił się Lishkov i go znowu postrzelił. Ja w tym czasie pognałam za Mantisem, rzucał trochę nożami i ostrzeliwał się, ale był jednak zbyt cienki. Może w ciemnym zaułku, jakby miał przewagę zaskoczenia. Tutaj w otwartej walce nie miał szans. Szybki był, ale złapałam go w połowie kratownicy, którą salwował się do wyjścia. Chwyciły go ostatnie pociski z serii, ale to wystarczyło.

Zebraliśmy się nad Omarem. Lishkov obiecał ze jak będzie współpracował to pozwolimy mu odejść. Omar przyznał się ze dostali z Mantisem zadanie znalezienia laboratorium i wyeliminowania wszystkich, którzy się nim interesowali. Mantis dziabnął Michaela, ale tamten zdołał zwiać, więc Omar wysadził sklep w powietrze, choć nie do końca. Omar wskazał nam wejście do podziemnego laboratorium i pokazał drogę do kanałów, która się tutaj dostali a o której mało, kto wiedział, bo nie powinno ich tutaj być. Lishkov, zgodnie z obietnica pozwolił Omarowi odejść. Niemniej Derano miał inne plany i czując urazę za sztuczkę z granatem strzelił Omarowi z 44ki w głowę. Lishkov zmroził go wzrokiem i wiedziałam ze Derano mocno podpadł. Ogołociliśmy obu z fantów, nie mieli dużo, ale da radę coś spieniężyć a i gotówki trochę mieli.

Cyberpunk 1070

I ruszyliśmy do laboratorium. Było tam gdzie było. Komputery, jakieś wirówki, lodówki i inne badziewie. Lishkov zaczął grzebać w komputerach a Derano zaczął minować wszystko jak leci. Ja stałam na czatach i usłyszałam odgłos śmigłowca krążącego nad okolicą. Chyba ktoś usłyszał strzelaninę i wybuchy. Lishkov w końcu znalazł, czego szukał, zapakował do walizeczki i ruszyliśmy do wyjścia. Derano nastawił ładunki na 5 minut, więc mieliśmy sporo czasu. Gdy wyszliśmy z piwnicy i ruszyliśmy do ukrytego zejścia do kanałów usłyszeliśmy jak ktoś forsuje sobie drogę do środka w miejscu, w którym i my to zrobiliśmy. Pechowcy nie zauważyli claymorów i ich wejściu towarzyszył huk wybuchu, jęk dartego metalu i jęk rannych. Niestety wchodząc na claymory wrzucili jednocześnie do środka granaty hukowo błyskowe. Lishkov i Derano nie mieli szans. Granaty zbiły ich z nóg. Moje wyciszacze ocaliły mi uszy a antyoślepiacz w cyberoku też się przydał. Zaciągnęłam obu do kanału i wrzuciłam do środka. Derano nieco oprzytomniał i niósł Lishkova, ja wzięłam walizeczkę i zmyliśmy się z miejsca zdarzenia. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz okazało się ze okolica roi się od uzbrojonych ludzi i wozów. Nasze szanse na wydostanie wyglądały kiepsko, ale Derano przypomniał sobie o pilocie i go wezwał na miejsce. Przybycie AVki zaskoczyło wszystkich pilnujących okolicy. Zapewne uznali ze ktokolwiek był w środku magazynu teraz pędzi w stronę krzywo lecącej AVki, więc tez pognali w tamtą stronę. A my tymczasem chyłkiem wymknęliśmy się w całkowicie przeciwnym kierunku. Gdy byliśmy bezpieczni Derano wziął się za doprowadzanie Lishkova do porządku. A ja zerknęłam do walizeczki. Jakie było moje zdziwienie, gdy oprócz próbek szczepionki były tam ładnie opisane próbki wirusa. No nieładnie panie Lishkov. Zapakowałem szczepionki do kieszeni a walizeczkę z wirusem i odbezpieczonym granatem fosforowym wrzuciłam do pobliskiego kanału. Kiedy Lishkov odzyskał przytomność przegrupowaliśmy się w HCP. Przekazałam Lishkovowi fiolki ze szczepionką. Domyślił się, co zrobiłam z wirusem i jego spojrzenie wróżyło rychłą przygodę z chloroformem i utratę analnego dziewictwa. Ale dalej grał w swoją grę. Wypłacił nam kasę, po 2500 euro baksów i załatwił Derano darmową kurację w firmowej klinice. Natomiast mnie namówił na kontynuacje roboty. Cóż, pieniądze mają to do siebie, że potrafią mnie do wielu rzeczy i ludzi przekonać. Kazał mi być jutro wieczorem w Nosorożcu. Kiedy szłam odsapnąć rozmawiał już przez telefon. Kazał łączyć się z niejakim Senatorem Caldwellem.

Cyberpunk 1071

Następnego wieczora spotkaliśmy się w Nosorożcu. Nie powiedział, o co chodzi, tylko ze umówił się z kimś ważnym i jak rozmowa się powiedzie to zarobię sporo kasy. Ale czułam ze sprawy z wirusem nie zapomniał i zapominać nie zamierza. Niemniej czekaliśmy. I w końcu przybył człowiek, na którego czekał. Młody, dobrze ubrany mężczyzna prezentujący nienaganne maniery. Okazało się ze jest on sekretarzem senatora Caldwella. Senatora, który zanim poszedł w politykę był lekarzem, wirusologiem. I razem z kolega Minxem zatrzymali epidemię w Night City. Przyniosło mu to sławę, tytuł narodowego bohatera, a co za tym idzie ciepłą posadę, wpływy i pieniądze. A obecnie był senatorem, a za parę lat, kto wie, może będzie ubiegać się o prezydenturę? No i Lishkov ubzdurał sobie, że wie coś, czego nie wie nikt i nikt wiedzieć nie powinien. I postanowił szantażować Senatora. Szantażować amerykańskiego senatora. Lubianego, popularnego i wpływowego. Zastanawiałam się czy właśnie w tej chwili nie psuje się jakiś stary satelita i czy przypadkiem nie spadnie on tak nieszczęśliwie prosto na nosorożca. Sekretarz jednak wysłuchał Lishkova i bardzo uprzejmie go wyśmiał. A potem zasugerował zapomnienie o wszystkim i życzył nam miłego wieczoru. Lishkov długo potem siedział i sączył drinka za drinkiem. Aż szkoda było patrzeć na gościa i nieco żałowałam sprawy z granatem, ale korporacje i groźne wirusy to złe połączenie. W końcu Lishkov kazał odeskortować się do firmy. Odwiozłam go na miejsce. Nie było żadnego pożegnania. Rzucił mi zabijające spojrzenie i życzył dobrej nocy. Ja natomiast bogatsza o kolejne kilka stówek przywłaszczyłam sobie motocykl i ruszyłam w miasto.

Cyberpunk 1112

A jak to się skończyło? Powiedzielibyście Happy End. Nic z tego. Korporacyjne garnitury w swoim wyścigu po drabinie kariery tracą kontakt z rzeczywistością i widzą siebie jako współczesnych samurajów służących swojemu Daimyo. Lishkov tej samej nocy wypił butelkę whisky, a następnie udał się do kliniki gdzie Derano odpoczywał w narkozie po zabiegu usuwania odłamków i leczenia poparzeń. Podobno zjadł te cholerne ciasteczka, przeczytał wróżby i odstrzelił Derano mózgownicę. Potem palnął sobie w łeb.

A ja ciągle do przodu. Lishkov pożądał spełnienia w świecie korporacyjnej fantazji. Ja jestem tak naprawdę zwyczajnie i uczciwie chciwa. Chciwa życia, nowych wszczepów, szybkiego motoru, dobrej whisky w dobrym towarzystwie i gorącej cipki. Dlatego żyję.

Chciwość, jak mawia chińskie porzekadło, jest dobra.

Cyberpunk 1068

 

Dodaj komentarz