Krótko o Hyborii

Robert E. Howard

O wyjątkowości Hyborii, świata powołanego do istnienia przez Roberta E. Howarda świadczy nie tylko wyjątkowa egzotyka, bogactwo szczegółów i kultur, ale także kontrasty w nim dominujące. Potężni wojownicy, którzy siłą swych mięśni pokonują podstępnych czarowników, tętniące życiem miasta położone w pobliżu starożytnych, pełnych tajemnic ruin, piękne i niewinne dziewczęta we władzy okrutnych, diabolicznych kobiet i wreszcie cywilizowane mocarstwa sąsiadujące z niezbadanymi ostępami dzikich krain.

Swoistym fenomenem tego świata jest Aquilonia najsilniejsze z hyborejskich królestw, które, choć wielokrotnie było powalane na kolana, zawsze powstawało, by pognębić swoich wrogów. Pełna nieprzebranych bogactw, dumna Aquilonia, której zakute w stal legiony rozbijają w puch każdą wrażą armią. Aquilonia, w której pobrzmiewa pycha i okrucieństwo Imperium Rzymskiego, finezja średniowiecznej Francji z jej trubadurami, haute couture i rycerstwem, siła walijskich łuczników, których swoistym alter ego są dzielni Bossończycy, kunszt szwajcarskich pikinierów będących pierwowzorem mężnych mieszkańców gunderlandu.  Aquilonia osadzona pośród wrogów: dzikich Cymmeryjczyków, którzy spustoszyli Venarium, tradycyjnie wrogiej Nemedii, podstępnego Ophiru, niestabilnego Argos, wiecznie zadziornej Zingary. Jeśli jednak myślimy o wrogu, o prawdziwym wrogu, który budzi pierwotny strach, podnosi włosy na głowie, ściskając przy tym gardło, to widzimy od razu drobne, niewysokie sylwetki pomalowanych wojowników kryjących się w gęstwinie puszczy, atakujących nocą, parających się czarną magią. Piktowie! Diabły Westermarcku, upiory zachodniego pogranicza, dzikusy, które podpaliły Conajoharę, znacząc głowami osadników trakt pomiędzy rzekami Czarną i Gromów.

Cały drapieżny urok Hyborii tkwi w owych kontrastach, które Howard umiejętnie oddał w swoich dziełach. Owo iskrzenie na styku cywilizacji i barbarzyństwa było w cyklu o Conanie nie tyle scenerią działań bohatera, ale zasadniczo główną osnową opowieści, motywem przewodnim, który obsesyjnie powracał na kartach kolejnych opowiadań. Znamienne są słowa bezimiennego drwala, swoistego porte-parole „Two Fisted” Boba, które padają pod koniec znakomitej noweli „Za Czarną Rzeką”:

Barbarzyństwo to normalny stan ludzkości[…]. To cywilizacja jest czymś nienaturalnym, dziwnym zbiegiem okoliczności. Barbarzyństwo zawsze musi w końcu zatryumfować.

Słowa te napisał Howard w czasach, kiedy w Europie szczególnie popularna była teoria Oswalda Spenglera mówiąca o zmierzchu kultur i zapowiadająca upadek cywilizacji zachodu. Trudno mi jednak uwierzyć, by Howard dawał tutaj wyraz wierze w poglądy niemieckiego filozofa. Cała twórczość Howarda, z naciskiem na utwory dziś zaliczane do fantasy, jest tak naprawdę wypadkową wielu elementów, wśród których można wymienić typowe dla wiejskiego południa USA wychowanie (trudno o bardziej konserwatywny stan niż Teksas!), wyjątkową wrażliwość Howarda (sic!  wspomnienia Novalyne Price wiele mówią o tej cesze pisarza), odwołania do twórczości Chestertona, Kiplinga (czyli dość konserwatywnych pisarzy, by przypomnieć kiplingowskie „brzemię białego człowieka”), ale także Jacka Londona czy H. P. Lovecrafta.

Co to za wpis o Conanie bez Frazetty?

Tak jak umysł Howarda pełen był zagadek, sprzeczności, spraw niezrozumiałych jemu współczesnym, tak po dziś dzień Hyboria jest uniwersum potężnych kontrastów. Miejscem, gdzie namiętności jednego człowieka mają wpływ na powstanie i upadek wielkich imperiów, gdzie kryją się tajemnice starsze niż ludzkość i dużo bardziej od niej przerażające.

Nie przez przypadek pierwotnym terminem ukutym dla nazwania cyklu o Conanie, było sword and sorcery (magia i miecz). Określenia stworzonego przez Leibera na prośbę Michaela Moorcocka nie należy jednak rozumieć jako prostego zestawienia dwu elementów konstytuujących tego typu prozę fantasy. To raczej przeciwstawienie sobie dwu sił: zimnej stali, symbolizującej to, co jest znane, łatwe do pojęcia (nie upraszczajmy przy tym, nazywając ją „dobrem”) i niepojętej, nieludzkiej magii. Typowym schematem fabularnym dla tej konwencji jest konfrontacja mężnego wojownika z prastarą magią najczęściej ucieleśnioną w postaci diabolicznego czarownika. Znajome? Pewnie, że tak. Z iloma to czarnoksiężnikami musiał się zmierzyć Conan podczas swego życia? Zogar Sag, Thoth-Amon, Xaltotun, Tsotha-lanti, by wymienić tylko najważniejszych.

W tym wymiarze sword & sorcery niczym nie różni się od heroic fantasy i tak też bywa traktowane przez niektórych anglosaskich badaczy literatury. Po Howardzie przyszła kolej na innych pisarzy, m.in. na wspomnianego Fritza Leibera, którego cykl o Fafhrdzie i Szarym Kocurze wszedł do kanonu literatury magii i miecza.

Ale to już inna opowieść, którą mógłby wygłosić jakiś maniak historii osadzonych w Lankhmarze np. Jarl zwany niekiedy Ojcem Kanonikiem :).

Ps. To drugi wpis o Conanie, Hyborii i Howardzie. W najbliższym czasie będzie ich więcej. Część o erpegowaniu, część ogólnie o zjawisku.

Komentarzy 21

  1. Dzięki, czekam na więcej.

    Sword & sorcery w tym wydaniu bardzo mi odpowiada, w RPG jest czymś co zupełnie straciło na znaczeniu, gdyż magię i miecz rozumie się dziś jako sumę zbioru, nie zaś jako dwa różne odrębne zbiory jak Good & Evil, jako konflikt wartości. Tak jakby w świadomości twórców i graczy możliwość odczytywania sword & sorcery jako sword versus sorcery była już dziś zupełnie niedopuszczalna.

  2. Dokładnie Neuro. Coraz częściej spotkać można rozróżnienie heroic kontra sword&sorcery, tymczasem to jest jedno źródło.

    Racja obecnie za klasykę magii mi miecza uważa się Leibera, Wagnera (taaa. Kane’a:)), Moorcocka z sagą o Elriku, a także Saundersa czy Gemmella. Howardowi z marszu daje się etykietkę „heroic” z zaznaczeniem, że heroic fantasy to gorszego sortu literatura od np. high fantasy. Nie ocenia się kunsztu językowego autora etc., a wedle gatunku.

    Swrgo czasu tak samo było ze space operą, która zawsze była lokowana niżej niż hard sf. Nikt jakoś nie zastanawiał się nad tym, do czego dążyła dana odmiana gatunkowa. To było trochę jak porównywanie telenoweli z filmem akcji: „Ta pierwsza jest do niczego, bo się nikt nie strzela i nie zabija” :).

    A w RPG jest jak mówisz, gra sword & sorcery, to gra, w której występuje magia i miecz, czyli suma zbioru (ładne określenie, zgrabne. Kupuję.)

  3. Mysle, ze rozlaczenie S&S i heroic ma sens. Dla mnie S$S jest zawsze bardziej przyziemne, „gritty”, rozgrywa sie na mala skale. Heroic to w zasadzie wydarzenia epickie dla mnie. Owszem, S&S to ladne okreslenie zbiorcze, ale w takim razie po co wtedy termin „fanasy”?

  4. @ Seji

    Wiesz, wedle niektórych badaczy to właśnie heroic skupia się na osobistych dążeniach bohatera, a wpływ na świat odbywa się niejako obok.

    Fantasy jest nazwą całego gatunku (mówię wedle anglosaskiego rozróżnienia), do którego m.in. zalicza się high fantasy, heroic gantasy, dark fantasy i horror (sic!)
    Z mojego punktu widzenia Anglosasi mają dużo lepiej rozdzieloną całą kulturę popularną (w tym fantastykę) niż my. Trudno się dziwić. Oni ją badają rzynajmniej od 70 lat.

    Co do rozróżnienia S&S od heroic bardziej widzę różnicę tematyczną. Sword’n’sorcery skupia się po prostu na starciu „dobrej” (bo to też uproszczenie) siły fizycznej ze „złą” a na pewno niepojętą i nieprzypisaną ludziom magią. Zupełnym błędem jest (a spotkałem się z takimi zestawieniami) równanie s’n’s z high fantasy i zaliczanie Władcy Pierścienia z literaturą magii i miecza.

  5. ta… krótko o Hyborii. To ja czekam na „długo” 😛

  6. Spoko, będzie. A jak się spotkamy to stawiam antałek lub dwa. Się nadupcymy po conanowsku 🙂

  7. Świat Hyborii, razem ze światem Gemmella, Sapkowskiego oraz Martina bardzo skutecznie działa mi na wyobraźnie spośród całej rzeszy dostępnych uniwersów fantasy. Wielka szkoda, że nigdy w Polsce (z uwagi na niedostatki językowe moich starszych graczy, którzy to rosyjski w szkołach mieli) nie wyszło jakieś kompendium wiedzy o świecie albo system rpg. Przyjemną staje się dla mnie myśl, że można byłoby odpalić rpga na mechanice TROSa w świecie Howarda.

  8. Kompendium? Nic u nas nie wyszło. Żadna monografia twórczości Howarda, żadna monografia o Conanie. Szkoda gadać.

    Ja opracowuję setting dla swoich graczy na mechanice BRP. TROS? Nie kojarzę zupełnie.

    • @smartfox

      TROS – The Riddle of Steel of course. System stanowiący raczej symulację fechtunku… ale za to jaką symulację 😀

    • @ Balgator

      Teraz kojarzę nazwę, ale w łapkach nie miałem. Słyszałem tylko, że twórcy faktycznie znali się na fechtunku.

    • Twórca. Jacob Norwood, bo tak się ten koleś nazywał przez jakiś czas mieszkał w Polsce. Tutaj spotkał się z Dzikimi Polami (1ed.) a że był członkiem stowarzyszenia ARMA (Association of Rennesaince Martial Arts.. czy coś), spróbował stworzyć własny system. Wg mnie wyszło mu to bardzo fajnie – można też wyczuć inspirację Dzikimi Polami 🙂

  9. W sword & sorcery, jak i w całej pulp fantasy, bohater praktycznie nie używa dobrowolnie magii, a zwykle stoi do niej w opozycji. Magia czy weird science to domena czarnych charakterów i zwodniczych dziwek, etc.

    A co do nadania etykietki heroic w latach 70-tych wszystkiemu, co miało miecz i magię w treści – no cóż, kontynuatorzy Howarda dawali dupy raz za razem, produkując oderwane od oryginału różne Conany Paladyny, itd.

    Co do RPG, Conan TSR-u (Zeba Cooka, 1985) jest git – nie widziałem lepszego. 😉

  10. @ Jarl
    zobaczysz lepszy, jak zrobię ;).

    A co do heroic, normalne drogi przemiany gatunku. W latach 70-tych to się już kilka odmian wykrystalizowało z fantasy, a magia była już postrzegana przez pryzmat Tolkiena, a więc dzielona dychotomicznie na dobrą i złą.

  11. Nudne kato-fantasy Srolkiena to osobna bajka i nie ma nic wspólnego ze starą pulpą. 😉

  12. Ej, ej, Mistrza Tolkienia tez się nie czepiaj :). Inna literatura, ale też zacna:).

    Napisz coś lepiej o Leiberze.

  13. Oj, pewnie nic nie napiszę o Friztu w najbliszym czasie, ale na pocieszenie looknij na opis książki jego idola, skandalisty Cabella:

    http://bialylew.blogspot.com/2009/03/jurgen.html

    Btw. Wyszła niedawno „Ciemności przybywaj” Leibera – polecam, bo fajne grim-postapo.

    Pozdro 🙂

  14. O kurde. Cabell!! Czytałem artykuł z „Amry” o „Jurgenie”. Niezłe:). Skojarzył mi się ów Cabell, jak oglądałem „The Whole Wide World”, widząc, co REH wysłał Novalyne w paczce: lesbijskiego Pierre’a Luysa 🙂

    UPDATE:
    Przeczytałem Twój wpis i widzę, że znasz ten artykuł z „Amry”. Swoją drogą masz dostęp do tego czasopisma? Szukałem po necie, ale dupa:(

    • Antologię co lepszych artykułów z Amry zebrał Sprague i Lin – jest dostępna w Polsce, pn. Miecz Conana (sześćdziesiąty któryś tom – z tych czarnych, w twardej oprawie). Jest tam masa backgroundu do RPG w Hyborii, jak i świetne arty publicystyczne (m. in. F. Leibera czy M. Z. Bradley). Pewnie da się znaleźć na Allegro czy w tanich księgarniach.

  15. Tę antologię to ja akurat mam. Szukałem czegoś więcej. Swoją drogą przynajmniej 1/3 artykułów niewiele warta jest.

    • Mnie tam się podoba, bo to przekrój przez całe pismo, nie tylko hyborejskie teksty. Dzięki artowi Leibera właśnie stamtąd, dowiedziałem się o Cabellu ładnych parę lat temu. Więcej pewnie by się dało znaleźć, ale na lewo. Swoją droga jestem ciekaw czy ktoś poskanował Amry, bo tez nie widziałem.

  16. mega ciekawy tekst….

    ale…
    Ludzie zatwardziali i tak cie zjędzą nie ma krasnali, wiec to literatura dla dzieci:P

Dodaj komentarz