Karnawał RPG odc. 5 – Najważniejsze reguły

Temat zaproponowany przez Zuhara jest dla mnie zwyczajnie trudny. Pisać o mechanice? Może o regułach rządzących naszymi rozgrywkami? Gram za długo, by jednoznacznie ustalić jakiś element, który pozostał u nas niezmienny. Bywało, że stawiałem na storytelling, by jakiś czas potem skierować się na stronę turlactwa. Jeszcze niedawno byłem zwolennikiem rozbudowanych przygód, by teraz odejść od nich na rzecz schematycznego zarysu i improwizacji. To co w takim razie jest tą regułą dla mnie najważniejszą?

Otóż to, że gra się dla przyjemności. Grasz po to, by na jakiś czas oderwać się od otaczającej rzeczywistości, odpocząć i zwyczajnie pobawić się w towarzystwie przyjaciół. Czyli wszystko, co utrudnia Ci odpoczynek i czerpanie przyjemności z rozgrywki jest dla mnie złe.

Dlatego skończyło się podchodzenie do mojej pasji, jaką niewątpliwie są gry fabularne, jak do prawdy objawionej, która ma mi wyjaśnić, w jaki sposób funkcjonuje świat. Jasne, lubię realizować poważne tematy w RPG, ale także pobawić się po swojemu – rubasznie, przaśnie i śmiesznie. I to mi jakoś wychodzi, co niewątpliwie jest zasługą ekipy, z którą gram od tylu lat, iż mam czasem wrażenie, że spotkaliśmy się przed Chrztem Polski.

Właśnie jednym z wyznaczników dobrej zabawy jest możliwość spotkania się z ludźmi, z którymi zwyczajnie się chcę spotkać. Czasem idzie w cholerę czasu sesji na dygresje i pogawędki, ale przecież nie chodzi o to, by rozegrać jak najszybciej kampanię, lecz by się dobrze bawić. Od jakiegoś czasu jeśli chcę grać, to jednak w mojej starej ekipie. Nie bardzo chce mi się szukać nowych graczy. Jak grać to z przyjaciółmi.

Nie przeczę, czasem człowiek się wścieka, że ten czy inny nie przychodzi, spóźnia się, nie informuje, ale to przecież dobry kumpel, a nie współpracownik z firmy. Przyjaźń trza kultywować, a nie zrywać, bo ktoś nie przyłazi grać lub zachowuje się na sesji w sposób dla mnie mało akceptowalny.

A reszta zasad? Mechanika? To dodatek, którym na szczęście można manipulować, by się jeszcze fajniej grało. Nic więcej.

Teraz mam, kolokwialnie mówiąc, „fazę” na sandboksy, proste mechaniki a la BRP czy SWEX i różne dziwaczne, ale koniecznie heroiczne światy. Kiedyś rządziła powaga i takie podskórne przeświadczenie, że dobra sesja to taka, podczas której poruszyliśmy jakiś trudny temat, kiedy bohaterowie musieli dokonać niełatwego wyboru.

I znów reguła była jedna. Dobrze się bawić.

Nie cierpię przydawania RPG na siłę jakichś terapeutycznych mocy, socjotwórczych wpływów etc. Podobnież nie lubię, gdy ktoś w SF szuka na siłę czegoś więcej niż rozrywki. Tak jakby odczuwanie przyjemności z powodu grania, czytania czy oglądania, zwykłej, czystej, niezmąconej, było czymś wstydliwym.

Komentarze 22

  1. Et tu, Brute? 😉

    Wydaje mi się, że co jak co, ale aspekt społeczny to często ważny element erpegów. Nie dla każdego, to oczywiste – jednak chociażby to, że w tej chwili rozmawiamy, ma swoją wymowę.

  2. Przychylam się do zdania Staszka. Gdyby nie było tego aspektu, chyba turalibyśmy przez skypa, albo wogóle.

  3. Chociaż z drugiej strony: skoro sam napisałeś o „możliwości spotkania się z ludźmi, z którymi zwyczajnie się chcę spotkać”, to może jednak w sumie myślimy podobnie?

  4. Społeczność to mimo wszystko coś więcej niż kilka osób grających. W większym stopniu rolę socjotwóczą pełni Poltergeist niż moja sesja RPG. Staszku,co do cytatu, spotykam się nimi, bo ich lubię. Lubię ich nie z powodu gier. Raczej odwrotnie.

    Zwróć uwagę, że pogawędki w trakcie sesji w większym stopniu wpływają na budowanie relacji niż rozegrany scenariusz.

  5. Być może mamy inne doświadczenia? Ja np. poznałem w fandomie sporo osób właśnie dzięki RPG – niekoniecznie jako sesji, ale jako wspólnemu tematowi do rozmów czy nawet samej świadomości wspólnego hobby. Z tego co wiem, nie jest to takie rzadkie…

  6. Zważ, że mówię o sesji, pojedynczej grze a nie o RPG jako zjawisku. Jasne, możesz kogoś poznać przez RPG, kolejny sposób na, jak to się mówi, zakotwiczenie kontaktu. Natomiast zważ, iż napisałem o przydawaniu „na siłę” wpływów socjotwórczych. To trochę jak przy SF, kiedy nawiedzony fan próbuje znaleźć jakąś bardzie nobilitującą rolę wymienionej literatury niż po prostu istnienie dla rozrywki. I o tym tam piszę.

  7. RPG jako całość

    Dla mnie samego społeczne znaczenie RPG jest ważniejsze niż rozrywkowe. 🙂 No i to jest jednak zabawa, aktywność z natury społeczna. Zgadzam się, że i z tym można przesadzić – pewnie obaj przeczytaliśmy sporo prac, w których z RPG robi się nie wiadomo co. 😉 Mimo wszystko jednak myślę, że ta funkcja społeczna zasługuje na podkreślanie, bo często się o niej zapomina.

    Sesja RPG

    Tu ciekawa jest myśl, że „bardziej socjotwórcze” jest to, co się dzieje dookoła sesji, niż sama gra. Choć najlepiej byłoby to sprawdzić w jakimś porządnym badaniu naukowym… Tyle że na razie nie umiem go sobie wyobrazić. 😉 No ale żaden ze mnie socjolog.

  8. Hmmm, dobrze, że podkreśliłeś, dla Ciebie samego. Ale w takim razie grasz po to, by poznać ludzi, przyjaźnić się z nimi? Równie dobrze możesz pójść z nimi do kina, knajpy, na wycieczkę etc. Po co grać? No właśnie, dlaczego w takim razie grasz? Co do terminów gra a zabawa. Wolę pozostać przy rozróżnieniu Huizingi i nie traktować terminów w sposób tożsamy.

    A co do sesji, hmmmm, ze mnie też żaden socjolog. Natomiast zastanów się, czy kilkuosobową drużynę można nazwać społecznością. Mi się wydaje, że byłoby to określenie na wyrost, i to mocno na wyrost.

  9. Po co grać – bo to hobby. Hobby łączy mocniej niż nie-hobby. 😉 (Choć inna sprawa, że sporo przyjemności z RPG czerpię także poza sesjami, np. pisząc czy dyskutując na ich temat).

    Społeczność pewnie nie, ale grupa społeczna – jak najbardziej. To nie jest może socjotwórcze, ale wykracza poza przyjemność.

    Gra a zabawa: dla mnie RPG są na pograniczu tych dwu zjawisk (podobnie pisze Mirosław Filiciak w „Wirtualnym placu zabaw”).

  10. Grupa społeczna graczy RPG? Tu się zgodzę, może jest coś takiego, choć bardzo płynne. Ale grupa społeczna danej grupy graczy? Naciągane.

    Grasz, bo to jest hobby. A jest to hobby, bo sprawia Ci to przyjemność. Zasadniczo dla mnie koło się tutaj zamyka. Jasne, jest dodatkowym czynnikiem, który daje Ci tożsamość (poza byciem Polakiem etc., czujesz się również graczem), ale powtórzę, to dodatkowy czynnik. U podłoża chęci grania w zasadzie leży chęć przeżycia czegoś nowego, co zapewnia rozrywkę. Naprawdę trudno mi uwierzyć, ze większość ludzi gra w RPG, bo dzięki temu poznaje ludzi. Jasne mogą się zdarzyć takie przypadki, lecz mój sprzeciw budzi nobilitowanie na siłę zwykłego zjawiska kultury popularnej.

    W ten sam sposób mogą rzec członkowie bractw rycerskich, miłośnicy Star Wars, członkowie klubów fanowskich anime, że to hobby wyznacza ich miejsce w społeczeństwie, sprawia, ze są lepsi. Podejście fana.

    Pamiętasz jak na konferencji wybuchła dyskusja związana z referatem pewnej pani socjolog dotyczącym Maffesoliego i nowoplemion? Jasne, pani miejscami mało się orientowała w zjawisku RPG, ale przecież niektórzy zareagowali nie jak badacze, ale jak fani właśnie. Z brakiem dystansu. Największy sprzeciw budziła krótkotrwałość istnienia nowoplemienia, a jako argumenty przytaczano, iż przecież dzięki RPG poznaje się wielu ludzi (co IMO niewiele miało wspólnego z przedmiotem rozważań), tudzież że nawiązane relacje są trwałe etc. lub też, że gry fabularne kształtują świadomość.

    Wybacz, ale mimo iż gram regularnie od 17 lat i RPG są moją pasją, której poświęcam sporo czasu, pieniędzy i mocy przerobowych, to jednak, kiedy ktoś mnie zapyta o moją tożsamość, odpowiem, że przede wszystkim jestem członkiem pewnej rodziny, Polakiem, mężczyzną i nauczycielem. Póki co, to buduje moją tożsamość. Wybacz, nawet obserwując to, co się dzieje w obrębie Poltergeista, wydaje mi się, że o wiele silniej tożsamość kształtuje kibicowanie jednej drużynie piłkarskiej. Jasne, zjawisko kontrowersyjne, ale jeśli masz wśród znajomych jakiegoś zaangażowanego kibica (ultras etc.), popytaj, jak oni funkcjonują, a wtedy zobaczysz siłę ich tożsamości i to, jak budują własną społeczność (nie zawsze metodami akceptowalnymi).

    Gry fabularne to mimo wszystko rozrywka kameralna, poczucie przynależności do większej grupy (społeczności) budują raczej serwisy tematyczne, prasa (u nas już martwa) czy konwenty.

    Uff, rozpisałem się. Przepraszam za chaos, ale córę mam marudzącą na głowie i trudno się skupić :).

  11. „(…) mogą rzec (…) że to hobby wyznacza ich miejsce w społeczeństwie, sprawia, ze są lepsi”.

    Moment-moment, to zupełnie inny problem! Tego, że RPG (z zasady) czyni człowieka lepszym, nawet ja bym nie napisał. 😉

    Wydaje mi się, że w tej chwili nie rozstrzygniemy tego problemu, którym jest waga „czynnika tożsamościowo-społecznego” dla graczy RPG. Potrzebna byłaby z jednej strony analiza socjologiczno-kulturoznawcza (taka, która nam powie, na ile można uważać RPG za względnie samodzielną dziedzinę kultury) – a z drugiej strony jakieś badania empiryczne (w których zbadano by np., w jakim stopniu gracze RPG „czują się erpegowcami”).

    Ten drugi pomysł jest nawet wykonalny – może kiedyś coś takiego przeprowadzę?

    W każdym razie dzięki za dyskusję, wyniosę z niej nieco większą ostrożność w formułowaniu sądów na temat tożsamościowego znaczenia RPG (a może się przydać w tekście, który piszę).

  12. Nie powiedziałem, że piszesz, raczej wspominam, ze z czymś takim się spotkałem. Staszku, w tej chwili, kiedy ani Ty, ani ja nie możemy podeprzeć się konkretnymi wynikami badań, to kwestia poglądów, wiary a nie rozstrzygnięcia, prawda?

    Ja natomiast odnoszę się tutaj do kultury popularnej, której RPG jest niewątpliwym przejawem i na tym buduję analogie. A jaki jest główny cel istnienia kultury popularnej? Łączenie ludzi? Mówienie o ważnych rzeczach? Wedle większości jej badaczy – rozrywka. To w Polsce pokutowało,że kultura (jakakolwiek) musi istnieć z ważniejszych przyczyn. Zresztą właśnie o tym porozmawiaj z dr Gemrą.

  13. W tej chwili tak, raczej poglądów niż czegoś innego. Natomiast jeśli chodzi o kulturę popularną, to uważam tak jak Dukaj (http://wyborcza.pl/1,75480,7224800,Stan_wojenny_trzeba_zrobic.html) i prof. Krajewski, że ona dziś w dużym stopniu człowieka stwarza. Za bardzo się rozpanoszyła, zbyt wielką rolę odgrywa w świecie, aby wyłącznie do przyjemności ją sprowadzać. Bo też i czemu hedonizm miałby się kłócić z budowaniem tożsamości?

  14. PS: No ale tu znowu wraca stary dylemat: część graczy używa RPG do budowania swojej tożsamości i relacji społecznych, a część nie. Zatem może pytanie trzeba postawić inaczej (chociaż to też futurologia, nie znam jednoznacznej odpowiedzi): jaka jest tendencja zmian? Czy erpegi będą czymś ważnym dla coraz większej liczby ludzi, czy raczej dla coraz mniejszej? (Można by się przyjrzeć, jak to wygląda na Zachodzie – ale czy Polska się pod tym względem do niego upodobni?).

  15. Może nie mam takiego wykształcanie i doświadczenie w tych sprawach co poruszacie.
    Jeden przychodni się po śmieć drugi po przeżywać trzeci że by stresować się od pracy czwarty dla frajdy. Ale muszę to lubię bo jak, a nie traktować to jak przejem mody co jest fajnie w otoczeniu lub na topie. ale rpg nie było nigdy na topie. Ale muszę się lubić bo by się pozabijali na sesji bo by poszło o kobiety, o głupie sprawy. Grał z rożnymi ludzi ale wiem ze dobra gra wychodzi tedy gdy ludzi się rozumieją tego jestem pewien.
    rpg to sport dla nie wielkiej ilości ludzi a szkoda ale jest wyjątek to się ladpy.
    czy to tworzy społeczność tak jak każdy krąg hobbi.

  16. Staszku, ale Ty jakoś chyba zero-jedynkowo myślisz. Ja już wcześniej napisałem, że jedno drugiemu nie przeszkadza, natomiast kultura popularna jako taka powstała, by zapewniać rozrywkę i niewiele ma to wspólnego z hedonizmem, dlatego nie lubię, gdy na siłę (który raz to powtarzam?) dodaje się do niej jakieś aspekty lub nobilituje się.

    Ech, co do Twojego postscriptum, to żaden dylemat i żaden stary. Przykro mi, ale mam wrażenie, ze przerzucamy się ciągle tymi samymi argumentami. Okay, wiem, ze kultura popularna ludzi stwarza, ale przecież nie znaczy to, iż ci sami ludzie korzystają z kultury popularnej, bo ona ich konstytuuje? Ludzie nie oglądają „Rambo”, by być zaliczonym do grupy „miłośników Stallone’a”, lecz by się „rozerwać”. Cały czas o to mi chodzi.

    No dobra, zapytam wprost. Uważasz, że jest inny główny cel istnienia kultury popularnej niż rozrywka? Bo jeśli tak, to faktycznie mamy odmienne poglądy. Jeśli nie, to w zasadzie, czego dotyczy nasza dyskusja? Nigdzie absolutnie nie twierdziłem, że RPG jako rozrywka widziana globalnie, nie może kreować pewnej grupy społecznej.

  17. @ Pustelnik
    Po raz kolejny proszę, byś pisał tak, by Cię inni zrozumieli. Przykro mi, lecz pojąłem tylko połowę wypowiedzi.

  18. OK, ale tu znowu można rozróżnić:
    – genezę kultury popularnej (przyjemność),
    – świadomy cel jej użytkowników (przyjemność)
    – i ogół funkcji, które dla nas pełni (także nieuświadamianych).

    Mam wrażenie, że aspekt społeczny w trzecim myślniku jest mocniejszy niż w drugim – czy tu się zgodzisz?

    („Hedonizm” to znów skrót myślowy, może nie będę rozwijać, bo mało istotny).

  19. Ale ja się zgodziłem ,że jakiśtam aspekt społeczny istnieje, aczkolwiek silniejszy jest on (jeśli idzie, powtórzę, o tworzenie społeczności a nie więzów w niewielkiej grupie, jaką jest drużyna RPG) na forach poświęconych RPG, w wortalach, prasie etc. Kwestia do ilu osób dociera dane medium.

    Ogół funkcji nie sprowadza się tylko do przyjemności, masz absolutną rację, ale przecież nigdzie tak nie pisałem? Jeśli pisałem, to był to zdecydowanie skrót myślowy.

  20. OK, nie ma sensu się chwytać za słówka – rozumiem teraz, że chodziło Ci nie tyle o „RPG nie ma żadnej innej funkcji poza X”, tylko raczej: „Żeby grać w RPG, nie trzeba nic innego poza X”, gdzie X to przyjemność. 😉

  21. Ech, nie całkiem. Owszem nie chodziło mi o to, że “RPG nie ma żadnej innej funkcji poza X”, ale raczej o to, by nie przesadzać w podkreślaniu tych innych funkcji, kosztem podstawowej.

Dodaj komentarz