Straż na Reiku cz. III ostatnia – AAR

MG: Ja

Gracze:
Madzia
– Maja, kotołak, zwiadowca, skrytobójczyni.
Grześ – porucznik von Usingen, dzielny dowódca.
Jaro – Kyllan Thaured, elfi weteran.
Pablo – Alfred von Haman, rycerz Białego Wilka, fanatyczny patriota imperialny.
Damian – Jorgul Waldbrol, kurier, jeździec i maruda z Ostlandu.

Konrad Teub został ueNPeCowiony, bowiem Kamil pojechał się urlopować.

Na poprzedniej sesji BG udało się wydostać z pałacu przez studnie ulokowane w piwnicach. Ścigani przez straż zanurkowali w wodzie i wynurzyli się w podziemnym korytarzu.

Na miejscu w jednej z nisz znaleźli skrzynię ze zmianami ubrania, bronią, pochodniami i lampą olejową (przygotowane dla Cesarza na wypadek ucieczki tajnym korytarzem).

Oświetlając sobie drogę, ruszyli naprzód korytarzem, a potem w dół spiralnymi schodami, które wedle uwolnionego marszałka Klajana von Wolfenburga prowadzić miały do przystani łodzi rzecznych pod zamkiem, w wielkiej pieczarze z ujściem na Reik.

I faktycznie, BG dotarli wraz z uwolnionym marszałkiem do pieczary, w której aż roiło się od gwardzistów i żołnierzy, a na wozie pyszniła się trzydziestometrowa galera rzeczna ze znakami Cesarza, którą załoga właśnie przygotowywała do wyjście na Reik.

Po krótkiej naradzie zdecydowano się działać szybko. Zdjąć pierwsze straże, a na następnie przedostać się do łodzi wiosłowej i na niej wypłynąć z przystani. Problemem była ilość żołnierzy, ale BG liczyli na efekt zaskoczenia i słusznie.

Pierwszą parę strażników unieszkodliwiła Maja i Kyllan, dalej najbardziej odporni wojownicy (Haman i Usingen) pognali na czele i starli się z bodaj trzema żołnierzami po drodze. Kiedy Haman ogłuszał ostatniego (nie bez pewnych problemów, miecz gwardzisty okazał się być ostry :)), reszta ekipy odbijała od przystani.

Załoga statku i część straży otworzyła ogień z muszkietów i kusz. Haman został bardzo ciężko ranny (kilka trafień), Usingen lekko, ale reszcie nawet włos z głowy nie spadł.

Łódka BG wypłynęła na Reik, ale to nie był koniec nieprzyjemności. Zauważeni z murów Reikguard stali się celem ostrzału z kolubryn, jednakże szczęście nadal sprzyjało agentom. Przybili do leśnego brzegu, spotkali z Bulgiem i w raz z koniem ruszyli w głąb lasu. A za nimi pościg, kawalerzyści z 1. Pułku Kawalerii Lekkiej pod dowództwem majora Joachima Karlzschafta czyli „Piony” (dawny dowódca BG jeszcze z kampanii Władca Zimy).

Wybuchła dyskusja (długa, ostra, no dobra, po prostu znowu kłótnia:)). Usingen chciał prowadzić za sobą konie przez las, jednakże dał się przekonać, by wierzchowce pozostawić (za duże było ryzyko, że pościg pieszy, „nieobciążony” końmi ich dopadnie). Decyzja o tyle szczęśliwa, że Kyllan prowadzący ekipę przez las, wbrew klątwie Taala, zdołał oderwać się od pościgu i wreszcie go zgubić.

Agenci mieli ok. 130 km do przebycia pieszo przez gęsty las w ciągu ok. 36 h do miejsca, gdzie miała w ok. Weissbrucka czekać na uwolnionego marszałka łódź. Przypominam, że BG byli po ponad 20 h ciągłego i męczącego działania.

Talent (wreszcie dobre rzuty) Kyllana pozwolil umknąć na zachód i po dniu BG dotarli do traktu, który zamierzali przeskoczyć, by dalej podążać lasem w kierunku kanału Weissbruckiego.

Klątwa Taala w wesji dla Hamana

Klątwa Taala w wesji dla Hamana

Niestety trakt był obsadzony przez kawalerzystów, a zza pleców nadchodziła piesza nagonka. Jednak Ranald znów stanął po stronie bohaterów, którym udało się wymknąć z obławy.

Nie był to jednak koniec perypetii. To, czego nie zrobili żołnierze, uczyniła natura. Klątwa Taala pod postacią dobrych rzutów MG zrobiła swoje.

Następnego ranka agenci, przedzierając się przez gąszcze weszli wprost w gawrę niedźwiedzią. Potężna pani misiowa, chroniąc dzieci palnęła Haman i kolos, przed którym drży wróg odskoczył kilka metrów i spłynął po drzewie (wydany PP:)). Co prawda niedźwiedź został załatwiony końską dawką trucizny paraliżującej przez Maję oraz miecz (wiem, wiem, silliskę) Usingena, to rycerz zakonny długo dochodził do siebie, starając się ustalić, co go potrąciło i skąd dyliżanse w lesie.

Kilka godzin później Maja miał niewątpliwego pecha. Turów nie ma za wiele w reiklandzkich lasach, ale ręka Taala (patrz: mój dobry rzut w tabeli losowych spotkań:)) poprowadziła go do szarży wprost na ekipę, która o dziwo nie zamierzała stawać do boju, lecz niczym karaluchy rozbiegła się po okolicy.

Maja zmieniła się błyskawicznie w kota. Jej szaty opadły na ziemię, a ona jako sierściuch wskoczyła na drzewo. Prawie. Tur lekko puknął łbem (16 obrażeń:)) w koci zadek i Maja momentalnie została ogłuszona i ciężko ranna, a dumny tur pokopytkował w las.

Zresztą dalszy rozwój sytuacji był równie montypythonowski. Po przemianie w kota ubranie Mai spadło na ziemię, ale po bodnięciu tura Maja na powrót zmieniła się w kobietę. Nagą, leżącą 10 metrów od ubrania.

Marszałek von Woilfenburg, który nie cholery nie  wie o kotołactwie agentki podszedł do jej nagiego ciała, rzucił okiem na leżące jakieś 10 metrów dalej ubranie:

Marszałek: Ktoś mi to wyjaśni?

Kyllan: Tak ją pieprznął, że wyskoczyła z ubrania.

Mimo to ekipie udało się dotrzeć na umówione spotkanie na 2-3 godziny przed odpłynięciem i przekazać marszałka (nie obyło się bez podziękowań i zaprosin do Ostermarku:)).

Pozostało powrócić do Middenheim. Pech chciał, ze godzinę lub dwie potem agenci wpadli na grupę miejscowego rycerstwa pana na zamku Grauenburg, grafa Saponatheima (tak się, Grzesiu, nazywał). Sam graf, dobry znajomy ojca Usingena był wśród rycerzy. Rozpoznał młodego szlachcica, a następnie po krókiej sprzeczce aresztował wraz z resztą ekipy (wyglądali dość podejrzanie z względu na specyficzny ekwipunek w postaci broni prochowej, BOMBY!, strzałek usypiających i innych podobnych utensyliów, a w dodatku rany Haman wciąż jednoznacznie wskazywały na udział w uwolnieniu marszałka).

Klątwa Taala w wersji dla Mai.

Klątwa Taala w wersji dla Mai.

Bohaterowie zostali następnie przekazani kawalerzystom „Piony” i osadzeni w improwizowanym więzieniu w Weissbrucku. Sam major Karlzschaft przybył, by przepytać więźniów. Jakież było jego zdumienie, gdy rozpoznał swoich dawnych podkomendnych. Rozmowa trochę trwała i raczej nie doprowadziła do porozumienia. BG nie zamierzali przyznać się do uwolnienia, a „Piona” uwolnić ich przez wzgląd na dawną przyjaźń.

major Karlzschaft „Piona” [podejrzliwie]: Możecie wyjaśnić co robiliście na tym trakcie?

porucznik Usingen [swobodnie]: Mam przepustkę, pojechałem do ojca w odwiedziny.

„Piona”: Z bombą?! Musi być niebezpiecznie na traktach panie kapitanie.

Usingen: Poruczniku

„Piona”: O, zdegradowany?

Usingen: Tak.

Maja [z uśmiechem]: Coś mu nie pykło.

Kyllan [z szerszym uśmiechem]: Jedna bomba była zbyt skuteczna.

„Piona” opuścił celę, kazał strażom pilnować więźniów, a więźniowie zaczęli się kłócić o to, czy lepiej czekać na rozwój wydarzeń, czy uciekać. W zasadzie jeden Jorgul był wbrew ucieczce:

Jorgul: Złożyliśmy przysięgę wojskową!

Haman [wściekły]: Właśnie im, kurwa, ukradliśmy marszałka!

Usingen: Powinniśmy znać konsekwencje. Np. takiego Hamana nie będą chcieli w żadnym zakonie, nawet jeśli to będzie Zakon Sierotki Marysi.

Ostateczenie Haman zaczął się kłócić ze strażnikami, toteż warty wzmocniono i plan ucieczki upadł.

Dwa dni później BG dotarli w zamkniętym wozie więziennym  do Altdorfu, gdzie po przesłuchaniu zostali zwolnieni. jak się potem okazało, bez dowodów możni protektorzy mogli ich wybronić.

Takoż i wolni, wymęczeni agenci powrócili do Middenheim, zdali raport Waldsteinowi i grafowi von Ridenbaumowi oraz usłyszeli kolejne zadanie:

W SYLVANII DZIEJĄ SIĘ STRASZNE RZECZY! RUSZAJCIE USPOKOIĆ TĘ PROWINCJĘ!

To tak w skrócie. Wstęp do kolejnej sesji i informacje na temat Sylvanii, jakie BG otrzymali od Waldsteina postaram się jutro umieścić na blogu.

Uwagi:

1. No i poszło niezgorzej. Choć po spenetrowaniu zamku to była pestka.

2. Każdy z BG otrzymał 1 PP za uwolnienie marszałka i zakończenie minikampanii. Następnyu przystanek: Sylvania.

3. Co do naszej dysksusji na koniec sesji postaram się to uporządkować. Nie zamierzam się wtrącać do Waszych kłótni i dyskusji, by nie brać czyjejś strony, patrzę za to na problem od strony mechanicznej.

Każdy z Was ma jakąś założoną przez siebie rolę. Konrad ma być czarodziejem, Haman potężnym wojownikiem, Kyllan (chyba) zwiadowcą i wojownikiem, Maja i Ah’qua snajperami i specami od cichej akcji, Jorgul doskonałym jeźdźcem, a Usingen dowódcą. Wiecie, do czego zmierzam?

Jeśli Pawłowi powiem, ze jego Haman nie pamięta zasad wiary swojego kultu, to będzie wściekły, bo ma bodaj umiejętność „teologia”. Podobnie Damian się zdenerwuje, jeśli nie pozwolę mu przetestować, czy opanował wściekłego konia, a stwierdzę autorytarnie, ze nie udało mu się tego zrobić. Ja od strony mechaniki podobnie patrzę na postać Grzegorza. Jego Usingen ma ok. 75 Cech Przywódczych, szereg umiejętności je wspierających (taktyka, posłuch u podwładnych, doświadczenie bojowe). Po to je rozwijał, by mieć prawo do testu podczas dowodzenia etc.

Teraz popatrzmy na dwie sytuacje. Pojedynek fizyczny: Haman vs Konrad. Pierwszy ma WW61 S7 Wt6 + sporo bojowych umiejętności, drugi WW 32 S3 Wt4 i pozbawiony stosownych umiejętności. Naturalnym jest, ze gracze testują cechy. Konrad ma jakieś tam szanse, ale sami przyznacie, że niewielkie. Nikogo to nie dziwi, wszak pierwszy jest wojownikiem, a drugi nerdem.

Druga sytuacja. Pojedynek społeczny: Usingen vs Jorgul.

Pierwszy ma Cechy Przywódcze 75 i trzy umiejętności, które mu podnoszą CP do 105. Dodajmy, że jest wysoko urodzonym arystokratą i oficerem. Drugi ma Siłę Woli na poziomie 29, brak umiejętności odpowiednich. Poza tym jest chłopem a w armii zaledwie kapralem. Tymczasem nie dochodzi do testu. Damian jako Jorgul mówi, że nie posłucha rozkazu i nic go to nie obchodzi. W ten sposób ja na miejscu Grzesia bym się wściekł. Ale nie na Was, a na Mistrza Gry, bo skoro ładował pedeki w swoją wizję postaci (charyzmatyczny lider etc.), to chyba ma prawo oczekiwać odpowiedniego efektu.

Jasne, ktoś mi powie, że to bez sensu, bo w ten sposób testem odbieram graczom wolną wolę. W ten sposób Kamil jako Konrad może się wściec podczas walki przegranej z postacią Pawła, bo przecież on lepiej opisał działania szermiercze swojej postaci, a Paweł popełnił jakiś tam oczywisty błąd.

Przypominam, że postaci, którymi gracie, to nie Wasze alter ego, lecz całkowicie fikcyjne twory. Jeśli na co dzień nie znasz się na snajperstwie (vide Madzia), to jeśli Twoja postać jest w tym specem, masz do tego prawo (jeśli czegoś nie wie, może zażądać testu lub powołać się na umiejętność).

Tak samo powinno być z postacią Grzesia. Nie mówię, że każdy jego rozkaz, to dla Was test SW, ale zastrzegam sobie prawo, by w krytycznych sytuacjach (przedłużające się kłótnie etc.) odwołać się do testu. Oczywiście zachowanie (rolplej) postaci może modyfikować testowaną cechę (np. aroganckie i agresywne zachowanie Usingena może obniżyć mu CP).

Grzegorz proponował, by w takiej sytuacji rozkazujący rzucał K100 i dodawał do CP, a broniący się do K100 dodał swoją SW. Wyniki (zmodyfikowane przez umiejętności, np. za każdą +10) są porównywane.

I na koniec. Daję sobie prawo do testu, ale raczej nie skorzystam z niego. Prędzej poczekam aż w krytycznej (powtarzam – krytycznej) sytuacji Grzegorz zażąda takiego testu.

Oki, czekam na Waszą opinię dotyczącą takiego rozwiązania sprawy.

Pozdr

Straż na Reiku cz. 2 – raport

MG: Ja

Gracze:
Madzia
– Maja, kotołak, zwiadowca, skrytobójczyni.
Grześ – porucznik von Usingen, dzielny dowódca.
Jaro – Kyllan Thaured, elfi weteran.
Pablo – Alfred von Haman, rycerz Białego Wilka, fanatyczny patriota imperialny.
Damian – Jorgul Waldbrol, kurier, jeździec i maruda z Ostlandu.
Kamil – Konrad Teub, uczeń czarodzieja i drugi syn jednego z najbogatszych patrycjuszów.

Przygodę podjęliśmy w momencie, kiedy to BG weszli na zamek. Po dyskusji Maja zmieniła się w kota i rozpoczęła rozpracowywanie straży, zaznaczania ich tras, ustalania miejsc, które mogły stanowić punkty wypadkowe w miarę bezpiecznej drogi prowadzącej do wosjkowego więzienia, gdzie wedle zdobytych podczas poprzedniego podejścia informacji, miał być przetrzymywany marszałek Klajan von Wolfenburg.

Jorgul (bodaj): Kurcze, my idziemy do więzienia. Jaja będą, jak marszałka przenieśli na zamek wysoki.

W tym samym czasie Usingen, Konrad, Haman i Kyllan czaili się pod szańcami poniżej baterii południowej. Unikając patrolu, który co jakiś czas schodził na szańce i rutynowo je sprawdzał, przedostali się pod kilkumetrowy mur oddzielający ich od bombardy Sigmara (wielkiego działa, któe od blisko 100 lat stoi na zamku Reikguard).

Po sprawdzeniu południowej i wschodniej części zamku Maja (wciąż w postaci kota) ruszyła w stronę kamratów, lecz przyuważył ją jeden ze strażników i zaczął przywoływać („Kici kici, dobry kotek, choć do Johanna, szczurki będziesz odławiać w koszarach”),  kusząc kawałkiem uchej kiełbaski. Maja, udając zwykłęgo sierściucha, podlazła do strażnika i dała się zapakować do torby.

Pozostali obserwowali patrol przechodzący w pobliżu bombardy Sigmara i, wykorzystując moment, kiedy nikogo nie było, przedostali się w rejon koszar zamku niskiego. Prowadził Jorgul, który czym prędzej wszedł na dach koszar, a potem pomógł pozostałym się nań dostać.

Dołączyła do nich Maja, której wreszcie udało się uciec z torby strażnika. Na dachu koszar omówiła z pozostałymi to, czego się dowiedziała podczas rekonesansu. BG wspólnie uradzili, by przedostać się tyłami nowych koszar.

Już mieli zejść z dachu, gdy usłyszeli niezwykły gwar od zamku wysokiego. Oto nadchodził liczny orszak, strażnicy, gwardziści, adiutnaci, oficerowie garnizonu, a na czele… sam Cesarz (tutaj Haman miał chwile satysfakcji, bowiem już wcześniej sugerował, że na zamku jest Heinrich X).

Cesarz podchodził do każdego patrolu, sprawdzał, dopytywał się, a w zasadzie obsobaczał żołnierskim językiem każdego, kto mu się nawinął. Kiedy dotarł przed nowe koszary, BG spuścili się z dachu koszar zamku niskiego i zaczęli podkradać się i ukryli za świątynią Sigmara. Ostatni Haman, ryzykując, że dostrzeże go nadchodzący Heinrich X lub któryś z jego towarzyszy:

Haman: Spuszczam się!

Maja: Rany! No tak, na widok Cesarza to on takie rzeczy robi!

Haman: Z dachu!

Dalej już poszło w miarę gładko. Ekipa dotarła na tyły świątyni Sigmara, Jorgul i Maja wdrapali się na mur, pomogli pozostałym. Następnie Maja weszła przez okno do nowych koszar. Wyeliminowała (strzałki usypiające etc.) strażnika na drugim i pierwszym piętrze i pozostali bohaterowie bez przeszkód przedostali się przez koszary w pobliże więzienia. Kilkukrotnie przydatna okazała się „strefa ciszy” rzucona przez Konrada (nowy czar!:))

Bohaterowie weszli do więzienia, gdzie Haman i Usingen ogłuszyli trzech strażników, dowiedziawszy się przy tym, że Klajana faktycznie przenieśli do lochów położonych na zamku wysokim, a konkretnie pod Pałacem Cesarskim.

Trudno, wyposażywszy się w znalezioną linę, bohaterowie dopadli do ściany zamku wysokiego (obok Arsenału Cesarskiego). Ponownie Jorgul i Maja wspięli się na mur, a potem pomogli pozostałym. Następnie przedostali się po dachach na szczyt pałacu cesarskiego. Tam Kyllan i Maja strzałami ogłuszającymi wyeliminowali strażników w pobliżu wieży, na której znajduje się semafor sygnalizacyjny i wreszcie Maja ogłuszyła obsługującego semafor, zdobywając księgi meldunkowe etc. Niewątpliwie pomocny był deszcze i wreszcie burza, która rozgorzała ponad Reikguardem.

Do wnętrza pałacu BG dostali się metodą Mikołaja. Przez komin. Co prawda był zabezpieczony kratą, ale tutaj przydał się zabrany na misję kwas. Po linie bohaterowie kolejno spuszczali się coraz niżej, aż do samego parteru, a konkretnie do sali audiencyjnej. Stamtąd windą towarową do kuchni w piwnicach oraz magazynów z żywnością:

Ja: Widzicie wiszące szynki, wędzone kiełasy, mięsiwa wszelakie. Przypominam, że od kilkunastu godzin niczego nie jedliście.

Maja: Ja jadłam kawałek suchej kiełbaski!

Tutaj niestety nie było szans na ciche wejście. Przed drzwiami lochu urzędowało dwu strażników. BG po krótkiej walce udało się ich ogłuszyć (ktoś tam został ranny z muszkietu bodaj), a następnie wyważyć drzwi.

Wewnątrz czekało kolejnych sześciu strażników. W eliminacji tychże wzięli udział głównie Maja i Usingen wspartych przez Kyllana z łukiem i Jorgula z arbaletem.

Niestety po eliminacji strażników nie skończyło się. Na górze wybuchł alarm. Najprawdopodobniej Maja (istota magiczna) została wykryta przez pałacowego maga (wspomnianą w poprzednim raporcie śliczną blondynkę). Strażnicy wsparci przez magini zaczeli dobijać się do drzwi lochu. Tutaj przydatny był czar „zamknięcie” Konrada. Co prawda to tylko magia prosta, łatwa do zneutralizowania przez doświadczonego maga, jakim była przeciwniczka BG. Jednakże Usingen powstrzymywał strażników petardami, a Kyllan strzałami ze zdobycznego muszkietu. To również trzymało na dystans magini.

Rónocześnie bohaterowie uwolnili z celi Klajana, a następnie Maja i Jorgul zaczęli sprawdzać położone w lochach studnie, licząc na to, że może tam jest usytuowane tajne wyjście z zamku. Maja co prawda nie znalazła takowego, lecz Jorgul miał więcej szczęścia.

Bohaterowie jeden po drugim zanurkowali w studni (pływać co prawda umieją tylko Maja i Usingen) i z pewnymi trudnościami udało im się przedostać przez wodę do tajnego korytarza.

Na tym zakończyliśmy naszą sesję.

Trasa bohaterów. Od około północy po świt.

Trasa bohaterów. Od około północy po świt.

Zamek Reikguard - bryła

Uwagi:

1. Takiej ilości testów nasłuchiwania, skradania się, ukrywania to dawno nie było :).

2. Chwała za myślenie stereotypami. Założyłem sobie tajny korytarz w studni, licząc, że BG zdecydują się sprawdzić je.

3. No i ślicznie Wam poszło, gratulacje. Przygoda co prawda nie była specjalnie śmiercionośna, ale za to trudna do przejścia bez wykrycia.

4. Jeszcze kilka tekstów o perwersyjnym Hamanie robiącym dziwne rzeczy przy Cesarzu lub jego konterfekcie plus kilka Waszych przekomarzanek i pęknie mi żyłka ze śmiechu :).

Przypominam, że przez dwa tygodnie sesje WFRP się nie odbędą ze względu na nasze wakacjowanie się. Nie wiem, czy będę miał dostęp do netu. Osobiście wątpię.

Straż na Reiku cz. 1 – raport

Gracze:
Madzia
– Maja, kotołak, zwiadowca, skrytobójczyni.
Jaro – Kyllan Thaured, elfi weteran.
Pablo – Alfred von Haman, rycerz Białego Wilka.
Damian – Jorgul Waldbrol, kurier, jeździec i maruda z Ostlandu.

Dwie postacie graczy (Usingen i Konrad Teub) zamienione w NPCów na czas sesji. Postać Beaty (Ah’qua) odłączona na kilka miesięcy. Pewnikiem przeżywa intensywne szkolenie w lesie Laurelorn, po którym będzie jeszcze bardziej zabójcza, mordercza i lansiarska :).

Sesję zaczęliśmy jakoś koło 18.30. Gracze zdecydowali się uwalniać wspomnianego w trailerze Kanclerza-Marszałka Klajana von Wolfenburga z potężnego zamku Reikguard. Tym samym przyłączyli się do spisku grafa Middenheim Gustava von Ridenbauma, Sekretarza Cesarskiego Plauena, kanclerza Middenheim von Waldsteina i pułkownika Sigsauera z SDIM. Jako że gra szła o wysoką stawkę (zdrada stanu!), było pewne, że będzie to sesja weslesza od innych :).

BG zapoznali się z pomocami, które dla nich przygotowałem (opis załogi zamku, rezydentów, uwalnianego, mapy i plany), a następnie zaczęli przemyśliwać nad metodą uwolnienia oraz przetransportowania w bezpieczne miejsce uwolnionego i przekazanie go ludziom Plauena i von Waldsteina, dzięki którym marszałek mógł się ukryć w bezpiecznym miejscu.

Narada trwałą blisko godzinę. Plan zakładał dostanie się BG w pobliże zamku (wpierw konno do Delberz, potem rzeką do Altdorfu, następnie zakupionymi w Altdorfie końmi w rejon Reikguardu), wejście nocą po trzystumetrowym klifie do zamku, uwolnienie marszałka a następnie odtransportowanie go (lasem, by uniknąć pościgu kawalerzystów zamkowych) w miejsce, gdzie rzeka Blut łączy się z rzeką Boegen (pomiędzy Weissbruckiem a zamkiem Grauenburg).

Cóż, sztuka chce widzieć zamek Reikguard jako monumentalną budowlę...

Cóż, sztuka chce widzieć zamek Reikguard jako monumentalną budowlę...

Następnie przygotowali listę niezbędnego ekwipunku, któy mieli im zorganizować szefowie w SDIM. Trza przyznać, że nie była ona jakaś przerażająca, choć jej kilka punktów mogło niepokoić:

Ja: Kwas? Po co wam kwas?

Maja: Na wypadek, gdyby nasz mag nie otworzył czarem drzwi do celi.

Ja: A bomby?!

Kyllan: Jakby kwas nie zadziałał.

Prócz tego każdy na własną rękę zaopatrzył się w broń unieszkodliwiającą (BG nie bardzo chcieli zabijać żołnierzy Imperium). Kyllan w pistolet strzałkowy i specyfik usypiający, Maja w dmuchawkę plus truciznę, a Haman w zwykłą solidną pałę obiciągniętą skórą. Jedynie Jorgul pozostał przy tradycyjnym uzbrojeniu.

Po forsownej podróży BG dotarli pod zamek 21 sigmarzeita, na krótko przed świtem. Zajęli pozycje po drugiej stronie rzeki Teufel i rozpoczęli obserwację zamku, a przy okazji odpoczęli.

Krótko po 22ej przeprawili się z niewielkimi perturbacjami (ot, Usingen i Konrad na krótko zabłądzili, prąd ich poniósł na Reik) na drugą stronę rzeki, przybili do klifu, gdzie większość ekipy ukryła się wśród skał, a Jorgul i Maja (jedyni alpiniści w ekipie) rozpoczęli mozolną wspinaczkę po trzystumetrowym klifie. Cel: kazamatu Zamku Wysokiego, dotarcie do żurawia (którym czasem dostarczno z rzeki zaopatrzenie na zamek) i wciągnięcie nim pozostałych członków grupy.

edinburghcastle

... jednakże rzeczywistość jest nieco inna. Widok od strony rzeki Reik na Zamek Wysoki (bryła Wielkiego Hallu). Tędy wspinali się Maja i Jorgul.

Nasi bohaterowie, wspierając się, bez większych trudności dotarli do podnóża zamku, a tam Maja zarzuciła linę z kotwiczką na kazamaty. BG dostali się najpierw na niższe piętro (strzelnice z bombardami pod Pałacem Cesarskim), a potem znó dzięki linie z kotwiczką dotarli do docelowej kazamaty z żurawiem. Była godzina 1.30.

Niestety obecność strażników skomplikowała plan. Jorgul z Mają dość długo czekali, słuchając rozmowy obu żołnierzy. Wywnioskowali z niej, iż:

– Na zamku przebywa ktoś znaczny, kto sprawdza stan obronności zamku, generał? Marszałek Genscher? Cesarz? Cholera wie.

– Pieknotka opisana jako kapłanka Shallyi, wedle strażników jest kimś innym wysłanym w nieznanym celu z Altdorfu. To osoba dość niebezpieczna.

Wreszcie po 2.00 strażnicy zasiedli do gry w kości. Zniecierpliwiona Maja zdecydowała się unieszkodliwić strażników. Tutaj ewidentnie szczęście nie dopisywało BG (Jaro, masz parszywe kości :)). Maja nie trafiłą raz z łuku strzałą ogłuszającą, potem drugi. Jorgul co prawda zaatakował strażników, mocno zaskoczonych, jednak nie zdołał (hehe zła pamięć a propos umiejętności :)) ich ogłuszyć. Wybuchł alarm. Co prawda BG udało się w końcu wyłączyć z walki przeciwników, ale było po prokach. Alarma na zamku!

Nie pozostało nic innego jak ewakuować się. Zarówno pozostałym na dole jak i Mai oraz Jorgulowi udało się w końcu wydostać z matni i uciec na drugi brzeg. Tam zabrali konie (pozostawione z Bulgiem znów ueNPeCowionym) i weszli głębiej w las.

I słusznie. W zamku wrzało, wzmocnione straże, patrole konne i piesze, przeczesywanie lasu.  Mówiąc w skrócie, bohaterowie znaleźli się w przysłowiowej dupie. Plan A nie wypalił, a Plan B (o ile taki istniał) nie wydawał się łatwy do realizacji.

Dzień BG poświęcili na zdobycie łodzi (niewielka dłubanka została zakupiona od rybakó w pobliskiej wiosce Fischadler), a następnie przedostanie się na drugi brzeg Reiku i przeniesienie łodzi lądem 2-3 km na południe od zamku. Plan (tym razem autorstwa Kyllana) zakładał podpłynięcie z prądem rzeki nocą. Nieumiejący pływać, czyli wszyscy poza Mają :), mieli trzymać się dłubanki, w której złożono ekwipunek. Następnie ekipa miała wraz z łodzią przedostać się w rejon zamkowej przystani położonej między murami zamkowymi a linią ziemnych fortyfikacji, tam wejść na brzeg i wspiąć się po niskim murze zamkowym (od tej strony nie było klifu) w rejonie baterii południowej.

Realizację planu utrudniało:

– Fakt dokładnego obsadzenia linii fortyfikacji przez landwehrę z obozu

– Przybycie wielkiego okrętu rzecznego ze znakami cesarskimi (ok. 60 osób załogi, 2-3 armaty)

– Liczne patrole i dokładne oświetlenie pochodniami murów zamku i jego przedpola.

– marudzenie Hamana:

– Cała załoga jest postawiona w stan gotowości!!! Tam jest Cesarz!!!

– marudzenie Jorgula i jego plany:

– Trzeba było się uczyć wspinaczki, to nie byłoby problemu tam na górze z ogłuszeniem strażników. Ja wam mówię wejdźmy na statek cesarski, nim będą przewozić marszałka na miejsce egzekucji w Altdorfie

Początkowo BG chcieli podpłynąć na kilka metrów do brzegu i dopiero wyjść na brzeg, ale patrole to uniemożliwiały. Wyjście wcześniej do wody i płynięcie do brzegu nie wchodziło w rachubę, gdyż tylko Maja (jak wspomniałem) potrafiła pływać. Reszta umiała nurkować, ale miała problem z wynurzeniem.

Maja: to może puszczamy łódź z dala od brzegu i podpłyniemy?

Kyllan: Ile mamy razy powtarzać, nie umiemy pływać!

Maja [pozornie zdziwiona i zdegustowana]: Wcześniej mieliście całą noc, by się nauczyć wspinać, a teraz cały dzień, by się nauczyć pływać i nic?!

Toteż łodź z przyczepionymi BG podpłynęła w pobliże statku cesarskiego, następnie agenci wyszli na brzeg i prowadzeni przez Maję (wreszcie dobre testy :)) podeszła niezauważona pod mury. Tam Maja weszła na mury, zrzuciła linę i w tej chwili wszyscy BG znajdują się obok baterii południowej.

Zamek jest gwarny, jasnooświetlony. Patrole sprawdzają niemal każdy jego zakamarek nawzajem się nawołując. Przedostanie się do więzienia, gdzie prawdopodobnie znajduje się marszałek, zakrawa na samobójstwo. Ale co tam, oni to lubią :).

Na tym zakończyliśmy sesję. Nie wiem jak inni, ja uśmiałem się jak mops :).

Widok odstrony Baterii Pułudniowej, w miarę łagodne podejście i mur Zamku Niskiego. Tędy agenci weszli do zamku po raz drugi.

Widok odstrony Baterii Pułudniowej, w miarę łagodne podejście i mur Zamku Niskiego. Tędy agenci weszli do zamku po raz drugi.

Uwagi:

1. Plany planami, ale wypada znać potencjał własnych postaci, nie?:)

2. Słuchajcie czasem Pabla, sensownie mói, choć chaotycznie.

3. Czytajcie uważnie to, co Wam daję. Przeoczyliście coś dość ważnego (choć może to kwestia kiepskiej pamięci?:))

4. Ja tam oceniam Wasze działania nieźle. Mimo kilku wpadek działacie wspólnie i kombinujecie. Nie jest źle, ale fakt zadanie trudne, zwłaszcza teraz.

Ps. Mapy okolic zamku i fortyfikacji mojego autorstwa. Sam zamek to zmodyfikowany w niewielkim stopniu zamek w Edynburgu. Oj odwiedziłoby się go…

Trailerek z zapytaniem

15 sigmarzeita 2518, Middenheim, sztab Zgrupowania Północnego SDIM

Od próby zamachu na księcia von Bildhofena minęło zaledwie pięć dni. Mimo to w pokoju narad znajdowali się niemal wszyscy agenci z komórki 001. Poskładani do kupy przez medyków oraz czarodziejów z miejscowej gildii. Nawet Kyllan, któremu zgruchotana goleń nie dawała się już we znaki. Szczerze mówiąc, gdyby elf miał alergię na magię, to kilka dni temu powinien umrzeć z powodu wstrząsu anafilaktycznego. Nafaszerowany czarami i eliksirami mógł się cieszyć, że najprawdopodobniej nie będzie kulał, ale czy w przyszłości nie odbije się to w jakiś sposób na nim? Póki co Maja wykrywała go jako lekko magiczną istotę, choć nie to ją w tej chwili zajmowało, a kanclerz Wilhelm von Waldstein, który przechadzał się w te i z powrotem, nawet nie starając się ukryć zdenerwowania.

Podobnie porucznik von Usingen. Siedząc sztywno, z niewielką skórzaną teczką na kolanach zauważył, iż graf Middenheim, młody Gustava von Riddenbaum-Todbringer wciąż okręca wokół palca wielki pierścień z łbem białego wilka, azaliż jego oblicze pozostawało spokojne, niczym wykute z kamienia. Pełen spokój zachowywał jedynie pułkownik Sigsauer, nowy szef Departamentu Operacyjnego i zarazem prawa ręka Waldsteina. W pomieszczeniu był ktoś jeszcze. Niemłody, wyglądający na ponad pięćdziesiąt lat mężczyzna odziany prosto, w czarne szaty znamionujące raczej mieszczanina niż szlachcica. I faktycznie rzut oka na dłonie wystarczy, by stwierdzić, że nie nosił sygnetu szlacheckiego.

Alfred von Haman siedzący nieco z tyłu przekrzywił lekko głowę i zmrużył oczy, starając sobie przypomnieć, skąd zna obcego. Nagle olśniło go, toż to Sekretarz Cesarski Wolfgang Plauen, twórca wywiadu Imperium! Jakaż to sprawa mogła sprowadzić tutaj samego doradcę Cesarza?

Konrad Teub nie znał Plauena, ale nie był idiotą. Skoro ten człowiek znajdował się tutaj, to musiał być kimś znacznym i nie był ważny jego strój czy brak sygnetu. Dlatego uczeń czarodzieja siedział cicho, spokojnie i w skupieniu, czekając na początek odprawy. Kanclerz von Waldstein zmierzył każdego z agentów uważnym spojrzeniem, zatrzymując się jakby na dłużej przy Jorgulu. Wreszcie leciutko skinął głową. Na ten gest widać czekał pułkownik Sigsauer, bowiem wstał i rozpoczął tyradę:

– Panie, Panowie …  – lekki ukłon w stronę Mai i Ah’quy mógł być w tym miejscu zbędną nonszalancją, ale pułkownikowi tylko przydało to autorytetu. – … to spotkanie wyjątkowe i wyjątkowo podkreślam, że żadne ze słów, które padnie w tym gabinecie nie może zeń wyjść. Raz jeszcze pragnę powinszować sukcesu w operacji skierowanej przeciw wrogim szpiegom. Kto wie, może daliście Imperium dodatkowych miesięcy? Kto wie, może przysłużycie się jeszcze bardziej naszej sprawie?

Pułkownik zawiesił głos, otaksował agentów, wreszcie sięgnął po jeden z rulonów papieru zaściełających wielki, dębowy stół i rozwinął go. Oczom zgromadzonych ukazał się wielki, dość skomplikowany plan budowli obronnej – zamku bądź fortecy. Napis szwabachą w lewym dolnym rogu głosił „Reikguard”:

Zamek Reikguard na horyzoncie

Zamek Reikguard na horyzoncie

– Zamek Reikguard, jedna z najpotężniejszych budowli obronnych dorzecza rzeki Reik. Nie bez kozery nosi swoją nazwę, blokując główny szlak rzeczny w środkowym biegu rzeki. Budowla wznosi się na wysokim klifie skalnym, górując blisko 300 metrów ponad otoczeniem. Prawdziwa straż Reiku. Podlega bezpośrednio Cesarzowi, a co za tym idzie ma doskonałą załogę, świetnie utrzymane umocnienia, ostatnio został otoczony od strony południowej, południowo-wschodniej i zachodniej łańcuchem rawelinów i bastei.  Wedle założeń sztuki fortyfikacyjnej ma przetrzymać półroczne oblężenie i być w stanie powstrzymać szturmy wrażej armii, chyba że ta osiągnie przynajmniej dziesięciokrotną przewagę w piechocie i artylerii. Obsadę w chwili obecnej stanowi kompania halabardników z Pułku Pieszego Gwardii, mieszana kompania muszkietersko-pikinierska z 1 Regimentu Pieszego z Altdorfu, kompania straży zamkowej, dwa kornety jazdy z 1 Pułku Kawalerii Lekkiej oraz 4 baterie artylerii, w tym dwie ciężkie. Daje to łącznie niemal czterystu żołnierzy, w tym połowa doświadczonych, świetnie wyszkolonych żołnierzy, posiadających doświadczenie bojowe. Oprócz tego w  promieniu 20 mil stacjonują dodatkowe dwa oddziały kawalerii i pułk pieszej Landwehry. Rzekę u podnóża zamku patrolują zazwyczaj trzy łodzie Straży Rzecznej, w tym jedna pełnomorska, z dziesiątką muszkieterów.

Maja wyraźnie ziewnęła, nużyły ją te szczegóły militarne. Dostrzegł to pułkownik, przerwał na chwilę i zawiesił wzrok na podkomendnej. Przez krótką chwilę milczał, wreszcie usiadł przy stole, odruchowo przygładził ręką plan zamku i rzekł:

– W tym zamku przebywał Wolfgang Holswig-Abenauer, następca tronu.

Kto nie znał historii Księcia Mutantów, który zabił ojca Heinricha X? W całym Starym Świecie opowiadano ją w różnych wersjach.

– W tym zamku przetrzymywany jest Kanclerz-Marszałek Marchii Ostermarkijskiej Klajan von Wolfenburg, skazany na śmierć za sprzeciwienie się rozkazom Cesarza. Wyrok będzie wykonany 25 sigmarzeita, w imię ugodowej polityki wobec Kislewu jeden ze zdolniejszych dowódców w Imperium położy głowę pod topór katowski.

Waldstein westchnął:

– Nie ukrywam, że to, o co chcę was prosić jest wyjątkowo niebezpieczne, że to sprzeciwienie się Cesarzowi, awantura mająca znamiona zdrady. Zapytam krótko, odbijecie z zamku Reikguard skazanego rozkazem cesarskim marszałka von Wolfenburga?

NO TO CZEKAM DZIELNI AGENCI NA ODPOWIEDŹ UDZIELONĄ WALDSTEINOWI I POZOSTAŁYM UCZESTNIKOM SPISKU.