MG: Ja
Gracze:
Madzia – Maja, kotołak, zwiadowca, skrytobójczyni.
Grześ – porucznik von Usingen, dzielny dowódca.
Jaro – Kyllan Thaured, elfi weteran.
Pablo – Alfred von Haman, rycerz Białego Wilka, fanatyczny patriota imperialny.
Damian – Jorgul Waldbrol, kurier, jeździec i maruda z Ostlandu.
Konrad Teub został ueNPeCowiony, bowiem Kamil pojechał się urlopować.
Na poprzedniej sesji BG udało się wydostać z pałacu przez studnie ulokowane w piwnicach. Ścigani przez straż zanurkowali w wodzie i wynurzyli się w podziemnym korytarzu.
Na miejscu w jednej z nisz znaleźli skrzynię ze zmianami ubrania, bronią, pochodniami i lampą olejową (przygotowane dla Cesarza na wypadek ucieczki tajnym korytarzem).
Oświetlając sobie drogę, ruszyli naprzód korytarzem, a potem w dół spiralnymi schodami, które wedle uwolnionego marszałka Klajana von Wolfenburga prowadzić miały do przystani łodzi rzecznych pod zamkiem, w wielkiej pieczarze z ujściem na Reik.
I faktycznie, BG dotarli wraz z uwolnionym marszałkiem do pieczary, w której aż roiło się od gwardzistów i żołnierzy, a na wozie pyszniła się trzydziestometrowa galera rzeczna ze znakami Cesarza, którą załoga właśnie przygotowywała do wyjście na Reik.
Po krótkiej naradzie zdecydowano się działać szybko. Zdjąć pierwsze straże, a na następnie przedostać się do łodzi wiosłowej i na niej wypłynąć z przystani. Problemem była ilość żołnierzy, ale BG liczyli na efekt zaskoczenia i słusznie.
Pierwszą parę strażników unieszkodliwiła Maja i Kyllan, dalej najbardziej odporni wojownicy (Haman i Usingen) pognali na czele i starli się z bodaj trzema żołnierzami po drodze. Kiedy Haman ogłuszał ostatniego (nie bez pewnych problemów, miecz gwardzisty okazał się być ostry :)), reszta ekipy odbijała od przystani.
Załoga statku i część straży otworzyła ogień z muszkietów i kusz. Haman został bardzo ciężko ranny (kilka trafień), Usingen lekko, ale reszcie nawet włos z głowy nie spadł.
Łódka BG wypłynęła na Reik, ale to nie był koniec nieprzyjemności. Zauważeni z murów Reikguard stali się celem ostrzału z kolubryn, jednakże szczęście nadal sprzyjało agentom. Przybili do leśnego brzegu, spotkali z Bulgiem i w raz z koniem ruszyli w głąb lasu. A za nimi pościg, kawalerzyści z 1. Pułku Kawalerii Lekkiej pod dowództwem majora Joachima Karlzschafta czyli „Piony” (dawny dowódca BG jeszcze z kampanii Władca Zimy).
Wybuchła dyskusja (długa, ostra, no dobra, po prostu znowu kłótnia:)). Usingen chciał prowadzić za sobą konie przez las, jednakże dał się przekonać, by wierzchowce pozostawić (za duże było ryzyko, że pościg pieszy, „nieobciążony” końmi ich dopadnie). Decyzja o tyle szczęśliwa, że Kyllan prowadzący ekipę przez las, wbrew klątwie Taala, zdołał oderwać się od pościgu i wreszcie go zgubić.
Agenci mieli ok. 130 km do przebycia pieszo przez gęsty las w ciągu ok. 36 h do miejsca, gdzie miała w ok. Weissbrucka czekać na uwolnionego marszałka łódź. Przypominam, że BG byli po ponad 20 h ciągłego i męczącego działania.
Talent (wreszcie dobre rzuty) Kyllana pozwolil umknąć na zachód i po dniu BG dotarli do traktu, który zamierzali przeskoczyć, by dalej podążać lasem w kierunku kanału Weissbruckiego.
Niestety trakt był obsadzony przez kawalerzystów, a zza pleców nadchodziła piesza nagonka. Jednak Ranald znów stanął po stronie bohaterów, którym udało się wymknąć z obławy.
Nie był to jednak koniec perypetii. To, czego nie zrobili żołnierze, uczyniła natura. Klątwa Taala pod postacią dobrych rzutów MG zrobiła swoje.
Następnego ranka agenci, przedzierając się przez gąszcze weszli wprost w gawrę niedźwiedzią. Potężna pani misiowa, chroniąc dzieci palnęła Haman i kolos, przed którym drży wróg odskoczył kilka metrów i spłynął po drzewie (wydany PP:)). Co prawda niedźwiedź został załatwiony końską dawką trucizny paraliżującej przez Maję oraz miecz (wiem, wiem, silliskę) Usingena, to rycerz zakonny długo dochodził do siebie, starając się ustalić, co go potrąciło i skąd dyliżanse w lesie.
Kilka godzin później Maja miał niewątpliwego pecha. Turów nie ma za wiele w reiklandzkich lasach, ale ręka Taala (patrz: mój dobry rzut w tabeli losowych spotkań:)) poprowadziła go do szarży wprost na ekipę, która o dziwo nie zamierzała stawać do boju, lecz niczym karaluchy rozbiegła się po okolicy.
Maja zmieniła się błyskawicznie w kota. Jej szaty opadły na ziemię, a ona jako sierściuch wskoczyła na drzewo. Prawie. Tur lekko puknął łbem (16 obrażeń:)) w koci zadek i Maja momentalnie została ogłuszona i ciężko ranna, a dumny tur pokopytkował w las.
Zresztą dalszy rozwój sytuacji był równie montypythonowski. Po przemianie w kota ubranie Mai spadło na ziemię, ale po bodnięciu tura Maja na powrót zmieniła się w kobietę. Nagą, leżącą 10 metrów od ubrania.
Marszałek von Woilfenburg, który nie cholery nie wie o kotołactwie agentki podszedł do jej nagiego ciała, rzucił okiem na leżące jakieś 10 metrów dalej ubranie:
Marszałek: Ktoś mi to wyjaśni?
Kyllan: Tak ją pieprznął, że wyskoczyła z ubrania.
Mimo to ekipie udało się dotrzeć na umówione spotkanie na 2-3 godziny przed odpłynięciem i przekazać marszałka (nie obyło się bez podziękowań i zaprosin do Ostermarku:)).
Pozostało powrócić do Middenheim. Pech chciał, ze godzinę lub dwie potem agenci wpadli na grupę miejscowego rycerstwa pana na zamku Grauenburg, grafa Saponatheima (tak się, Grzesiu, nazywał). Sam graf, dobry znajomy ojca Usingena był wśród rycerzy. Rozpoznał młodego szlachcica, a następnie po krókiej sprzeczce aresztował wraz z resztą ekipy (wyglądali dość podejrzanie z względu na specyficzny ekwipunek w postaci broni prochowej, BOMBY!, strzałek usypiających i innych podobnych utensyliów, a w dodatku rany Haman wciąż jednoznacznie wskazywały na udział w uwolnieniu marszałka).
Bohaterowie zostali następnie przekazani kawalerzystom „Piony” i osadzeni w improwizowanym więzieniu w Weissbrucku. Sam major Karlzschaft przybył, by przepytać więźniów. Jakież było jego zdumienie, gdy rozpoznał swoich dawnych podkomendnych. Rozmowa trochę trwała i raczej nie doprowadziła do porozumienia. BG nie zamierzali przyznać się do uwolnienia, a „Piona” uwolnić ich przez wzgląd na dawną przyjaźń.
major Karlzschaft „Piona” [podejrzliwie]: Możecie wyjaśnić co robiliście na tym trakcie?
porucznik Usingen [swobodnie]: Mam przepustkę, pojechałem do ojca w odwiedziny.
„Piona”: Z bombą?! Musi być niebezpiecznie na traktach panie kapitanie.
Usingen: Poruczniku
„Piona”: O, zdegradowany?
Usingen: Tak.
Maja [z uśmiechem]: Coś mu nie pykło.
Kyllan [z szerszym uśmiechem]: Jedna bomba była zbyt skuteczna.
„Piona” opuścił celę, kazał strażom pilnować więźniów, a więźniowie zaczęli się kłócić o to, czy lepiej czekać na rozwój wydarzeń, czy uciekać. W zasadzie jeden Jorgul był wbrew ucieczce:
Jorgul: Złożyliśmy przysięgę wojskową!
Haman [wściekły]: Właśnie im, kurwa, ukradliśmy marszałka!
Usingen: Powinniśmy znać konsekwencje. Np. takiego Hamana nie będą chcieli w żadnym zakonie, nawet jeśli to będzie Zakon Sierotki Marysi.
Ostateczenie Haman zaczął się kłócić ze strażnikami, toteż warty wzmocniono i plan ucieczki upadł.
Dwa dni później BG dotarli w zamkniętym wozie więziennym do Altdorfu, gdzie po przesłuchaniu zostali zwolnieni. jak się potem okazało, bez dowodów możni protektorzy mogli ich wybronić.
Takoż i wolni, wymęczeni agenci powrócili do Middenheim, zdali raport Waldsteinowi i grafowi von Ridenbaumowi oraz usłyszeli kolejne zadanie:
W SYLVANII DZIEJĄ SIĘ STRASZNE RZECZY! RUSZAJCIE USPOKOIĆ TĘ PROWINCJĘ!
To tak w skrócie. Wstęp do kolejnej sesji i informacje na temat Sylvanii, jakie BG otrzymali od Waldsteina postaram się jutro umieścić na blogu.
Uwagi:
1. No i poszło niezgorzej. Choć po spenetrowaniu zamku to była pestka.
2. Każdy z BG otrzymał 1 PP za uwolnienie marszałka i zakończenie minikampanii. Następnyu przystanek: Sylvania.
3. Co do naszej dysksusji na koniec sesji postaram się to uporządkować. Nie zamierzam się wtrącać do Waszych kłótni i dyskusji, by nie brać czyjejś strony, patrzę za to na problem od strony mechanicznej.
Każdy z Was ma jakąś założoną przez siebie rolę. Konrad ma być czarodziejem, Haman potężnym wojownikiem, Kyllan (chyba) zwiadowcą i wojownikiem, Maja i Ah’qua snajperami i specami od cichej akcji, Jorgul doskonałym jeźdźcem, a Usingen dowódcą. Wiecie, do czego zmierzam?
Jeśli Pawłowi powiem, ze jego Haman nie pamięta zasad wiary swojego kultu, to będzie wściekły, bo ma bodaj umiejętność „teologia”. Podobnie Damian się zdenerwuje, jeśli nie pozwolę mu przetestować, czy opanował wściekłego konia, a stwierdzę autorytarnie, ze nie udało mu się tego zrobić. Ja od strony mechaniki podobnie patrzę na postać Grzegorza. Jego Usingen ma ok. 75 Cech Przywódczych, szereg umiejętności je wspierających (taktyka, posłuch u podwładnych, doświadczenie bojowe). Po to je rozwijał, by mieć prawo do testu podczas dowodzenia etc.
Teraz popatrzmy na dwie sytuacje. Pojedynek fizyczny: Haman vs Konrad. Pierwszy ma WW61 S7 Wt6 + sporo bojowych umiejętności, drugi WW 32 S3 Wt4 i pozbawiony stosownych umiejętności. Naturalnym jest, ze gracze testują cechy. Konrad ma jakieś tam szanse, ale sami przyznacie, że niewielkie. Nikogo to nie dziwi, wszak pierwszy jest wojownikiem, a drugi nerdem.
Druga sytuacja. Pojedynek społeczny: Usingen vs Jorgul.
Pierwszy ma Cechy Przywódcze 75 i trzy umiejętności, które mu podnoszą CP do 105. Dodajmy, że jest wysoko urodzonym arystokratą i oficerem. Drugi ma Siłę Woli na poziomie 29, brak umiejętności odpowiednich. Poza tym jest chłopem a w armii zaledwie kapralem. Tymczasem nie dochodzi do testu. Damian jako Jorgul mówi, że nie posłucha rozkazu i nic go to nie obchodzi. W ten sposób ja na miejscu Grzesia bym się wściekł. Ale nie na Was, a na Mistrza Gry, bo skoro ładował pedeki w swoją wizję postaci (charyzmatyczny lider etc.), to chyba ma prawo oczekiwać odpowiedniego efektu.
Jasne, ktoś mi powie, że to bez sensu, bo w ten sposób testem odbieram graczom wolną wolę. W ten sposób Kamil jako Konrad może się wściec podczas walki przegranej z postacią Pawła, bo przecież on lepiej opisał działania szermiercze swojej postaci, a Paweł popełnił jakiś tam oczywisty błąd.
Przypominam, że postaci, którymi gracie, to nie Wasze alter ego, lecz całkowicie fikcyjne twory. Jeśli na co dzień nie znasz się na snajperstwie (vide Madzia), to jeśli Twoja postać jest w tym specem, masz do tego prawo (jeśli czegoś nie wie, może zażądać testu lub powołać się na umiejętność).
Tak samo powinno być z postacią Grzesia. Nie mówię, że każdy jego rozkaz, to dla Was test SW, ale zastrzegam sobie prawo, by w krytycznych sytuacjach (przedłużające się kłótnie etc.) odwołać się do testu. Oczywiście zachowanie (rolplej) postaci może modyfikować testowaną cechę (np. aroganckie i agresywne zachowanie Usingena może obniżyć mu CP).
Grzegorz proponował, by w takiej sytuacji rozkazujący rzucał K100 i dodawał do CP, a broniący się do K100 dodał swoją SW. Wyniki (zmodyfikowane przez umiejętności, np. za każdą +10) są porównywane.
I na koniec. Daję sobie prawo do testu, ale raczej nie skorzystam z niego. Prędzej poczekam aż w krytycznej (powtarzam – krytycznej) sytuacji Grzegorz zażąda takiego testu.
Oki, czekam na Waszą opinię dotyczącą takiego rozwiązania sprawy.
Pozdr
Filed under: RPG, Warhammer | Tagged: Empire, Imperium, Klajan von Wolfenburg, Reikguard, RPG, sdim, Warhammer, WFRP | 23 Komentarze »