Pozytywka z Norski – preludium 2

Oto druga część preludium. Tym razem opis postaci (w większości dostępnych graczom). Pierwsze sześć brało udział w poprzedniej przygodzie, dwie ostatnie to „świeżaki”. Nie przydzielam, bo każdy chyba wie, kim gra, prawda? Jak coś czekam na uwagi. Możecie swobodnie na sesji wzbogacać opisy, kierując się tym, co tu jest zawarte (precyzujcie wydarzenia z historii, w których braliście udział, czy modyfikujcie ekwipunek, do którego będziecie mieć dostęp).

Stitz Ruggbroder

Dzielny skaveński szeregowiec z 405 Dywizji Piechoty prawdopodobnie najlepiej wyszedł na tej całej Wojnie Staroświatowej. Odnalazł swoją żonę i czeredkę dzieci, a po wojnie dorobił się jeszcze kilku innych, a potem te dzieci dorobiły się wnuków. W tej chwili stary Ruggbroder jest głową klanu skaveńskich potentatów branży przetwórczej.

A zaczęło się skromnie, zdemobilizowany Stitz po zakończeniu wojny zakupił od starego altdorfczyka blaszany wózek z kociołkiem i niewielką kuchenką benzynową. Tak wyposażony zaczął sprzedawać ciepłą zupę, szaszłyki (do dziś w klanie znana jest anegdota jak dziadzio Stitz polował na szczury, sprzedając je jako wołowinę z puszki). Rok potem miał już kilka podobnych stoisk i wtyki u kwatermistrza albiońskiego garnizonu, a kilka lat później kilka sklepów w stolicy Reiklandu.

Obecnie Stitz jest właścicielem kilku wytwórni najlepszego sera w Starym Świecie – „Goudy Ruggbroder”, fabryki AGD i sieci supermarketów „Stitz und Kaiser”. Rok temu prestiżowy tygodnik społeczny „Reiklaander” zaliczył go do grona pięćdziesięciu najbogatszych obywateli Republiki Reiklandzkiej i uznał za najbogatszego skavena w republice. Ruggbroder ma kontakty w świecie biznesu i polityki, swoimi datkami wspiera kościół Sigmara, znany jest także z działalności charytatywnej. Mieszka w przestronnej rezydencji w Geldwasser – altdorfskiej dzielnicy bogaczy.

Golradir Mithrandir

Golradir nigdy tak naprawdę nie porzucił swojego fachu, a że jako elf starzał się dużo wolniej od ludzi, jego umiejętności okazało się tym cenniejsze. Dawny snajper, żołnierz niesławnych Schwarze Sonnen (Czarnych Słońc) i bohater wojenny po pamiętnej eksplozji zniknął jak kamfora. Zrekrutowany przez elfy z Ulthuanu (za pośrednictwem swojego brata, który od lat już służył w tamtejszej armii) trafił na szkolenie do akademii Fear’aetas (Akcja Bezpośrednia) – ulthuańskiego wywiadu zagranicznego. Po roku powrócił do Reiklandu, gdzie brał udział w najbardziej utajnionych operacjach elfów i Albiończyków, m.in. miał spory udział w rozbiciu „Zielonej Bandy”, głęboko zakonspirowanej w cywilnych strukturach Reiklandu siatki szpiegowskiej ZSRG. Dalsze jego losy to zasadniczo zapis kolejnych akcji i operacji, które miały miejsce w najbardziej zapalnych punktach globu. Kilkukrotnie przedzierał się za Linię Lanchestera-Grumgobowa, wywożąc z „zielonego raju” naukowców dawnego Imperium czy zdekonspirowanych agentów. Po wycofaniu się Ulthuanu ze starego Świata i powstaniu RRD został niejako przekazany do Reiklandische Referat der Nachricht. Już w strukturach RRN działał jako agent operacyjny na terenie TRL, Kislevu oraz ZSRG. To prawdopodobnie z jego ręki zginął w 2938 roku Julio Oliveira, dyktator lustriańskiej Ukujarii, państewka sprzyjającego  ZSRG. Strzał oddany z dystansu 900 metrów nie tylko uśmiercił dyktatora i doprowadził do prawicowego przewrotu, ale także przerwał „goblinizację” Ukujarii oraz zapobiegł budowie goblińskiej bazy bombowców strategicznych.

Dwa lata temu Golradir uzyskał awans na pułkownika i oficjalnie przeszedł w stan spoczynku. Nieoficjalnie brał udział w niezwykle utajnionej operacji na terenie ZSRG wymierzonej prosto w serce gobliniego reżimu.

Klaus Tratter

Los z Klausem nie obszedł się najlepiej. Choć przeżył wojnę, a jego żona z córeczką przeżyły, to nie dane mu było spokojne życie. Po demobilizacji as wojsk pancernych imał się różnych zajęć. Był kierowcą ciężarówki, mechanikiem, obwoźnym sprzedawcą czy wreszcie ochroniarzem. Jego rodzina, arystokracja mająca przodków jeszcze w okresie Wojen Trzech Cesarzy już dawno go wydziedziczyła, kiedy dopuścił się mezaliansu i ożenił z nauczycielką pochodzącą z plebsu. Dość rzec, iż po kilku latach Klaus lepiej wspominał czasy wojny niż to, co nastąpiło po niej. Małżeństwo nie przetrwało próby narastającej goryczy, zniechęcenia i morza alkoholu. Margarita odeszła wraz z sześcioletnią córką, a Klaus pił dalej.

Z pomocą przyszedł przyjaciel, Doon Schielbung, który załatwił Klausowi robotę w policji altdorfskiej. Klaus, zmęczony pokojem, życiem i ludźmi dość szybko przeszedł ze służby patrolowej do śledczej, 10 lat po wojnie był detektywem w wydziale zabójstw, który nadal nie wylewał za kołnierz, ale przynajmniej był ceniony za to, co robi. W robocie dawał z siebie wszystko, przydzielano do najgorszych śledztw, poznał od podszewki Altdorf oraz bezmiar zła tkwiący w ludziach. W czasach, gdy Wielki Teogonista i inni kapłani głosili z ambony tezę o tym, że Chaos i demony to tak naprawdę metafora zła tkwiącego w ludziach, Klaus wiedział doskonale, iż Chaos to zło jak najbardziej namacalne, prawdziwe, cuchnące wilgotnym grobem i zwierzęcą sierścią. Zło, którego nieraz był świadkiem, a którego nie da się wyjaśnić zwykłą ludzką głupotą, chciwością czy innymi przywarami.

Cztery lata temu po śledztwie dotyczącym porwań i zabójstw dzieci, przekroczył swoją granicę odporności. Kiedy mordercą okazał się miejscowy polityk, któremu ciała dzieciaczków służyły za rezerwuar magicznych mocy oraz po prostu pożywienia, odszedł. A wcześniej zastrzelił skurwiela z jego broni i zgłosił, iż podejrzany popełnił samobójstwo.

Dziś Klaus jest prywatnym detektywem. Tropi niewiernych mężów, przemytników, czasem współpracuje z policją. A nocami,  kiedy nie może zasnąć, zapija nieudane życie. Bywa, że spotyka się z Doonem i wspomina dawne, dobre czasy, kiedy miarą przyjaźni było oddanie kumplowi ostatniego magazynka.

Doon Schielbung

Doon zawsze był nieskomplikowanym krasnoludem. Ateista, libertyn, pijak i wojownik z krwi i kości. Kilkaset lat wcześniej tacy jak on z pogardą dla śmierci szli do bitwy, a gdy coś się nie udało, golili łeb, zostawiając pomarańczowy czub. Kilkaset lat temu, ale nie w XXX wieku. Dzisiaj Stary Świat był cywilizowany, czego dowodem jest wprawa i skuteczność, z jaką wszystkie inteligentne istoty wyrzynają się wzajemnie. Można rzec, że kiedy mentalnie i charakterem Doon tkwił w okresie Karla Franza I, to umiejętnościami, cywilizowaniem oraz podejściem do tematu wojny był typowym dzieckiem swoich czasów.

Po zniszczeniu bunkra Kanclerza Doon poszedł do cywila. Dokładnie na 3 dni. Potem Albiończycy powołali zależne od siebie Siły Porządkowe, do których zrekrutowali tych weteranów Imperialswehry i Landwehry, którzy przeszli pozytywnie weryfikację, czyli w zasadzie tylko nieludzi. Dla Doona wojsko to świat a czołg najlepszy przyjaciel. W ciągu kilku lat dochrapał się stopnia oficerskiego i dowództwa elitarnej w Siłach Porządkowych Kompanii Altdorfskiej. Kiedy proklamowano powstanie Reikswehry, krasnolud został przeniesiony z automatycznym awansem o jeden stopień do nowoformujących się wojsk pancernych. Jeździł na wszystkim, co tylko służyło w Reikswehrze: poimperialnych panzerach, zdobycznych goblińskich Kobach, albiońskich Hussarach i Grenadierach, i wreszcie na rodzimym czołgu podstawowym typu Kaiser. Wrodzone umiejętności, doświadczenie, zdecydowanie sprawiło, że po kilku latach pułkownik Doon Schielbung dowodził 11. Pułkiem Pancernym ze składu 32. Dywizji Pancernej – tej samej, w której przeszedł podczas wojny swój szlak bojowy.

A potem wszystko się spieprzyło. Dwa lata temu podczas wielkich manewrów „Fala na Reiku” udowodnił niekompetencję dowodzącemu siłami niebieskich generałowi Westerhausenowi. Mało tego zrobił to przy całym sztabie, przy okazji nazywając przełożonego „zwyczajnym idiotą,  który za czasów Imperium co najwyżej kible mógłby czyścić”. Westerhausen uruchomił swoje znajomości i pułkownik Schielbung został wpierw zawieszony, a potem wysłany na emeryturę z powodu wieku, wszak miał już 88 lat! Chren z tym, że jako krasnolud był w sile wieku, o tym jakoś marszałek Kurtz, który podpisał akt przeniesienia do rezerwy, zapomniał. Doszło jeszcze przy okazji do skandalu, kiedy Doon w wywiadzie udzielonym middenheimskiemu brukowcowi „Die Wahrheit” nazwał marszałka i generalicję „bandą jełopów, którzy prowadzą Reikland do upadku”, a sprowokowany pytaniami dziennikarzyny, potwierdził, iż „za Imperium to było lepiej, bo łbami zielonych można było brukować drogi”.

Dziś Doon, stary kawaler, mieszka w Altdorfie, w domku zakupionym za zarobione w Reikswehrze marki. Wolny czas poświęca na swoje pasje: powiększanie imponującej kolekcji broni palnej (ok. 100 sztuk broni z ostatnich kilkuset lat!) oraz krótkofalarstwo (posiada silną, otrzymaną od kolegi z wojsk łącznościowych radiostację). Czasem spotyka się z Klausem.

Manfred Rohleder

Manfred po śmierci Kanclerza nie mógł się pozbierać. Jego świat posypał się w gruzy: potężne Imperium, stawianie tamy „zielonemu zagrożeniu”, walka w obronie cywilizowanego świata. To wszystko były slogany, które nie mogły ukryć tego, czym stało się Imperium pod rządami Kanclerza Hentza. Mało tego Manfred wciąż się obwiniał o klęskę swej ojczyzny. Nie minął miesiąc, a wyjechał z Altdorfu i osiadł w Alleinspitze – mieścinie położonej w Szarych Górach, przy granicy z Bretonią. Z nikim nie zamierzał utrzymywać kontaktu, chciał ukryć się przed nienazwanym wrogiem, który być może zechce go dopaść i zabić za to, co zrobił. Najgorsze były noce, kiedy po raz kolejny uwalniał demona z wielkiego czołgu, a ten obracał w popiół Altdorf. Innym razem śnił o ludziach w prochowcach i czarnych kapeluszach, ludziach bez twarzy, którzy ścigają go po opustoszałych ulicach nieznanego miasta.

Rohleder zmienił nazwisko imię i już jako Franz Maurer zapisał się do policji, w której służy do dziś. Obecnie jako komendant kilkuosobowej jednostki pilnującej porządku w Alleinspitze, które w ciągu ostatnich dziesięciu lat stało się popularnym kurortem narciarskim. Jako że największym problemem w Alleinspitze są źle parkujący lub pijani turyści, to raczej ma spokojną pracę. Raz tylko, jakieś 8 lat temu brał udział w skomplikowanej akcji ratowniczej po tym jak gigantyczna lawina zeszła na miasto. W uznaniu zasług został wówczas odznaczony przez przewodniczącego landu Graugebirgen najwyższym odznaczeniem cywilnym „Za Odwagę i Poświęcenie”.

Kilka dni temu Manfred znów zaczął śnić wojenne koszmary, zaraz po tym jak otrzymał niepodpisany list od dawnego towarzysza – Golradira Mithrandira. W środku było zdjęcie elfa odzianego w strój prostego robotnika zrobione na tle fragmentu jakiejś starej budowli – zamku bądź fortecy.  A na odwrocie kilka słów: „Strzeż się Damy, co wszystkich okłamuje!”

Hanna Rautsch

Hanna-archeolog, Hanna-naukowiec, Hanna-szpieg. Hanna-zdrajczyni. Obywatel Imperium, który przeszedł na służbę albiońskiej Royal Intelligence Service. Po eskapadzie z czołgiem „Anger”, śmierci Kanclerza i kapitulacji Imperium Hanna wyjechała do Albionu, gdzie przez kilka lat nadzorowała operację „Projekt Pogrobowiec”, czyli przechwycenie i zabezpieczenie wszelkich osiągnięć naukowych zespołów badawczych dawnego Imperium. Choć wojna się skończyła, to kobieta doskonale zdawała sobie sprawę, że nowa jest kwestią czasu. Dzięki wspomnianej operacji Albion i Ulthuan udoskonalił swoje samoloty odrzutowe, wprowadził nowe typy broni strzeleckiej, artyleryjskiej, rozwinął technologie, które z pewnością okażą się niezbędne do podboju kosmosu. Prace nad wykorzystaniem spaczenia (powszechnego w Imperium) oraz sił spoza tego świata (mocno upraszczając – demonów) mimo wielce obiecujących wyników, zostały ostatecznie wstrzymane. Na górze zdecydowano, że zbyt trudno kontrolować takie moce i ich destruktywna siła może się obrócić przeciw tym, którzy z nich korzystają. Hanna całkowicie zgadzała się z tym, ale jednocześnie wiedziała, że po drugiej stronie Linii Lanchestera-Grumgobowa nikt nie będzie się tym przejmował. I miała rację, zieloni sami opracowali zaklęcia masowego rażenia oparte o moc spaczenia, wywiad też doniósł, iż badania nad skontaktowaniem się z tzw. „demonicznym planem” są dość zaawansowane.

Po proklamowaniu Republiki Reiklandzkiej Hanna stanęła na czele tajnego zespołu badawczego, który zajmował się między innymi militarnym wykorzystaniem magii oraz wykorzystaniem wykradzionych ZSRG technologii.

Od pewnego czasu Hanna czuje się nieswojo, a że nieraz przeczucia ratowały ją od najgorszego, to oczekuje, że coś się wydarzy w najbliższym czasie.

Peppa Ludendorff

Chcielibyście mieć na imię Peppa i służyć w wywiadzie reiklandzkim, a przy okazji być niziołkiem niskim nawet jak na swoją rasę? Pomyślcie, ile trzeba samozaparcia, desperacji i hartu ducha, by sprostać wymaganiom przełożonych i nie reagować na zaczepki towarzyszy. Ona tego wszystkiego dokonała, a nawet dwa razy więcej. Pani porucznik Peppa Ludendorff odsłużyła rok w 14. Pułku Rozpoznawczym, a następnie trzykrotnie brała udział w selekcji do 500. Batalionu do Specjalnych Zadań (500. Abteilung Zur Besonderen Verwendung), by wreszcie odsłużyć w nim 4 lata i zdobyć specjalności w walce szturmowej, strzelaniu precyzyjnym oraz łączności, a także pasy mistrzowskie w sztukach walki (m.in. lustriańskim bade-kongo i snotlińskim bulgo-te). Wzięła udział w kilkunastu akcjach, m.in. w rozdmuchanym przez media odbiciu z łap terrorystów Zielonego Frontu Ludowego samolotu Kitayan Airfleet na tafli lotniska w Nuln. Do dziś trwają dywagacje, kim jest mały komandos w kominiarce z wytłumionym MP-37k na nieostrym zdjęciu zrobionym przez jednego z dziennikarzy. Większość do dziś sądzi, że w tej akcji reiklandzkie komando „Reiner” ze składu 500.zBV zostało wsparte przez snotlingów ze słynnego 13. Pułku Szturmu Powietrznego.

Od dwu lat Peppa służy w Reiklandische Referat der Nachricht jako agent operacyjny. Od kilku dni ochrania cennego dla Reiklandu naukowca – Hannę Rautsch.

Thorgrim Thorgrimsson  X

„Twój pradziad był bohaterem, bierz z niego przykład” albo „Twój pradziad, by tak nie postąpił, wstydź się”. Kiedy ktoś słyszy takie słowa niemal codziennie aż do pełnoletniości, to w końcu ma ochotę przenieść się w czasie i zatłuc pradziada, a że krasnolud w Karaz Ankor uzyskuje pełnoletniość w wieku 45-ciu lat, to sami rozumiecie.

Pradziad Thorgrima był wojownikiem krasnoludzkim, który pokonał demona, ocalił Zhufbar przed orkami, a niektórzy mówią, że zawarł pakt z samym Grungnim. Do dziś jego klan jest niezwykle poważany w Górach Krańca Świata i utrzymuje dość przyjazne stosunki z Górską Rzeczypospolitą Snotlińską. Młody Thorgrim, dziesiąty tego imienia, wcześnie poczuł brzemię nazwiska, toteż wyjechał na studia do Altdorfu (klasyczna wymiana studencka, Reiklandczycy w zamian wkuwali zawzięcie na uczelniach technicznych w Zhufbarze czy Karak Otiz), by poznawać zawiłości sztuki staroświatowej. Tak, krasnolud studiował historię sztuki, przez dwa lata. A potem dały o sobie znać geny Thorgrima Demonobójcy i krasnolud porzucił studia, wstąpił do 175. Batalionu Piechoty Górskiej „Duma Gnurrissonów”, odsłużył swoje, potem jako wzorowy żołnierz został skierowany do Brygady Spadochronowej „Az-Dreugidum”(takie miano nosi legendarny topór boga wojowników – Grimnira), a potem do Departamentu Wykonawczego krasnoludzkiego wywiadu Vengryn (krasn. Zemsta). Brał udział w kilku akcjach, m.in. z grupą komandosów przedostał się do podgórskiej bazy ZSRG pod ruinami Karak Kadrin (obecnie Pobiedowsk) i wysadził jej spaczeniowy reaktor.

Od roku przydzielony do wywiadu reiklandzkiego na podstawie porozumień Paktu Manaana jako agent operacyjny i oficer łącznikowy w stopniu porucznika. Partner Peppy (zawodowy!) i drugi ochroniarz Hanny Rautsch.

Komentarzy 10

  1. 🙂 Good job! Jak dobrze zobaczyć Nowe w Starym Świecie 🙂 IMHO czadowe rozwinięcia historii postaci ,razem z wcześniejszymi dokonaniami tworzą barwne życiorysy

  2. Oj, fajniunie 🙂

  3. Niesamowite tło, fascynująca galeria postaci, jestem pełen podziwu. Czekam na raport z sesji i zazdroszczę udziału! 😀

  4. Hehehe.. ochrona naukowca 😀

  5. Pomyśl. Każdy z ochroniarzy jest od Ciebie dużo niższy:D Zapomnij o zasłanianiu ciałem:)

    Pozdr

  6. Fajne postacie. Szczególnie Klaus Tratter – dla mnie kwintesencja takiej smutnej, warhammerowej codzienności.

    Pozwól, że jeszcze zapytam: Franz Maurer to taki celowy zabieg? Żeby móc powiedzieć „w imię zasad…”? 🙂

    • Tratter za młodu był z twarzy podobny do naszego MG . Kto zna ten wie 😉

  7. @ Hip
    To Maurer to taki intertekst, które uwielbiam :). Jak glina to przecież, że Maurer, nie? A co z tego, że to pączkowiec z kurortu? Wyrobi się :).

    @ Amer
    No ba, Tratter to byłą moja postać. Nastąpiła zmiana MG, to teraz Ty się bawisz. Dlatego tak się nad Klausem poznęcałem :).

  8. Stitz nie żyje 😦 i Golradir ! ;(

Dodaj komentarz