MG: Ja
Gracze:
Madzia – Maja, kotołak, zwiadowca, skrytobójczyni.
Grześ – porucznik von Usingen, dzielny dowódca.
Jaro – Kyllan Thaured, elfi weteran.
Pablo – Alfred von Haman, rycerz Białego Wilka, fanatyczny patriota imperialny.
Damian – Jorgul Waldbrol, kurier, jeździec i maruda z Ostlandu.
Kamil – Konrad Teub, początkujący czarodziej, ale już z fajerbolem
oraz
Maro – jako snotling Bulgo, dawny towarzysz BG (niegdyś NPC).
Maro, jako wciąż mieszkaniec UK rozegrał z nami sesję przez łącze video.
Rozpoczęliśmy od spotkania części BG (Haman, Usingen i Teub) z Anniką von Kristallbach. Młoda, niezwykle urodziwa szlachcianka z przyjemnością przyjęła bohaterów. Samo spotkanie trwało bardzo długo i ostatecznie BG, mimo kilku śmiesznych i dwuznacznych wypowiedzi niektórych, zostali na noc u hrabianki. Dowiedzieli się przy okazji kilku rzeczy:
– Hrabianka z jakiegoś powodu nie cierpi barona von Fennwarta z Mikalsdorfu. Ma go za okrutnika i złego człowieka. Przyczyną może być fakt, że baronowa von Walden jakiś czas temu przekazała należącą do Anniki wioskę Eisigfurt baronowi właśnie.
– Hrabianka nienawidzi dotyku innych ludzi, kiedy Konrad „przypadkiem” potknął się i wpadł na nią (chcąc sprawdzić, czy aby nie jest magiczną istotą), zareagowała gniewiem i opuściła komnatę w celu … umycia się.
Dwa cytaty z Hamana i jego krotochwilek z hrabianką:
Haman: Mam nadzieję pani, iż twój interes dobrze kwitnie?
Annika von Kristallbach (z pozorną powagą): Cóż, ja też mam nadzieję, że twój ma się dobrze.
Haman (posiadacz potężnego rumaka bojowego): Nie chciałaby się pani przejechać na mym koniu?
(skwitowane głośnym rechotem całej ekipy)
Tymczasem Maja, Kyllan i Jorgul rozkręcili imprezę w karczmie „Nad Strumieniem”, całonocną z dużą ilością napojów wyskokowych oraz uczestnictwem miejscowych. Dzięki temu zebrali garść plotek o hrabiance (wampirzyca ani chybi, miała romans z baronem von Fennwartem), Nawiedzonych Wzgórzach (nocą z kurhanów wychodzi tałatajstwo, a w dzień grasują wilki o czerwonych ślepiach) i hydrze grasującej w oklicy Eisigfurt.
No i wreszcie maleńki snotling Bulgo. Wylądował w Siegfriedhof i od dzieci wyciągnął informacje, dokąd ruszyła grupa z rycerzem. Przedarł się przez rzekę, omijając pajęczyny oraz dziwny, na wpół zatopiony posąg jakiegoś bóstwa i dotarł do Stirfahre wieczorem. Przedostał się przez palisadę i, słysząc odgłosy imprezy w karczmie, udał się tam, by zrobić swoje słynne ENTRE!
Po prostu wpadł przez okiennice z okrzykiem „TADAM!” czy jakoś tak, wywołując wpierw konsternację zebranych (Mai i Kyllana też), a potem ich żywiołową reakcję. Nim Maja zdołała powstrzymać miejscowych, Bulgo już zdołał dostać nożem od karczmarza i kilka innych kuksańców.
Rankiem już połączona ekipa opuściła miasto i ruszyła traktem (starym, niezadbany, strach pomyśleć, jakie są boczne drogi, skoro główny gościniec jest w takim stanie) w kierunku Eisigfurt, wioski, w której ponoć rządzi zły zarządca barona von Fennwarta.
Po drodze spotkali tajemniczego wojownika, mężczyznę po czterdziestce, łysiejącego, zwalistego najemnika z mieczem na plecach, przedstawił się jako Ottokar. Dalej ruszyli razem. Ottokar nie był zbyt dobrym kompanem do rozmowy. Coś tam wspomniał o diabłach mordujących ludzi w wioskach, o tym, że konia stracił w Thyrnau, gdzie diabły wymordowały kilkunastu ludzi. Sam też łypał ponuro na bohaterów, a szczególnie na Kyllana (to słynne Kyllanowe: „Tak, jestem mordercą!”).
Przed Eisigfurt bohaterowie dostrzegli ponury dowód okrutnych rządów von Fennwarta, wielkie drzewo obsypane wisielcami.
W samej wiosce udali się szybko do oberzy, małej wiejskiej dwuizbowej chaty, a Ottokar do potężnego sierżanta, który dowodził grupą żołnerzy (20stu!) barona w wiosce.
Kiedy BG przebywali w małej izbie wioskowej oberży, żołdacy barona otoczyli budynek, a Ottokar (który sprowadził wojaków), krzyknął:
– To wyjdź morderco!
Wyszedł jednak Alfred von Haman, w pełnej zbroi, z mieczej w jednej ręce a młotem w drugiej. Ottokar krzyknął, wsiadając na koń i odjeżdżając na zachód:
– To za Thyrnau, mordercy, za tamtych wieśniaków, których wyrżnęliście!
A potem nastąpił króciutki, ale jakże znaczący dialog pomiędzy sierżantem żołnierzy barona a rycerzem Białego Wilka:
Sierżant (pysk pobliźniony, znamionujący okrutnika): Rzucić broń, odrzucić zbroje!
Haman!: Wypierdalaj!
Sierżant (do kuszników): Pal!
Groty zagrzechotały o płytę Hamana, lekko go tylko raniąc. Rzgorzał bój. Zaskoczeni bohaterowie działali dość nie spójnie, a ich przeciwnicy postępowali zgodnie z planem. Dość rzec, ze króko potem karczma płonęła, Jorgul i Usingen toczyli nierówny bój przy drzwiach karczmy z sześcioma przeciwnikami, a Haman otoczony przez siedmiu (!) z trudem się bronił.
Innej drogi wyjścia nie było, Maja i Kyllan szyli przez dwa małe okienka z łuku, a Konrad kombinował jak ognistą kulą wybić dziurę w cienkiej powale z desek, ale by nie ranić nikogo (w tym karczmarza z rodziną).
Usingen dowodzący: Konrad zajmnij okno! Kyllan uratuj kogoś dla odmiany, wyprowadź karczmarza!
Bulgo zbiegł poza pierścień otaczający karczmę i dwoma szczęśliwymi strzałami (strzał na 6 %!) ranił sierżanta. Haman przywołał swego magicznego konia i przedarł się na nim przez przeciwników, po drodze podejmując Konrada, który po wybiciu dziury w dachu wyskoczył z płonącego poddasza.
Pozostali, wydostając się z karczmy zostali już solidnie poparzeni. Kyllan wyprowadził karczmarza z rodziną i sam uciekł. Maja również. Na koniec Jorgul i Usingen cofnęli się do płonącej oberży. Kyllan z zewnątrz jedyną bombą zrobił przejście w ścianie karczmy, płosząc przy tym napastników i pozwalając zwiać porucznikowi i Jorgulowi (ten drugi niestety stracił Punkt Przeznaczenia).
Grupa poraniona i poparzona zebrała się na skraju lasu, który graniczył z wioską. Wokół ruin oberży leżały trzy trupy żołnierzy barona.
BG zdecydowali się odnaleźć Ottokara i zemścić za jego zdradę. Niestety jedyny most znajdował się w Eisigfurt, toteż ruszyli w głab lasu i tam przyszykowali przeprawę przez rzekę, pozwalając Mai polować (prócz dzika znalazła ślady hydry, niestety reszta zdecydowała, że na upolowanie hdyry przyjdzie jeszcze czas).
Rankiem następnego dnia przeprawili się na drugi brzeg i wkroczyli do Ponurej Kniei, kierując się w stronę traktu. Las faktycznie ponury, niskie, karłowate, zeschłę drzewa i pozostałości po jakiejś bitwie między ludźmi a ożywieńcami. Resztki szkieletów, broni, pordzewiałe pancerze.
W połowie dnia udało im się dotrzeć do traktu, gdzie spotkali grupę kilkunastu pielgrzymów Sigmara („Kiedy ranne wstają zorze, nawet Ulryk nie pomoże!”) podążających do opactwa św. Heleny. Razem z nimi dotarli do Mikalsdorf, siedziby barona von Fennwarta.
Pod sam koniec sesji zdołali porozmawiać z miejscowym kapłanem Sigmara – Engelbertem, który nie okazał się zbyt pomocny (konformista lub tchórz), a następnie uzyskali audiencję u barona von Fennwarta (von Haman pozostał na dziedzińcu przy koniach, nie chcąc zostawić broni), gdzie złożyli skargę na zachowanie jego żołnierzy w Eisigfurt, żądając zwrotu pozostawionych w wiosce koni. Baron obiecał wyjaśnić sprawę, a następnie zgodził się przenocować BG (bezczelność Usingena nie zna granic!:))
Sesja z mojego punktu widzenia średnio udana. Chyba zabrakło mi trochę pazura na sesji, przynudzałem z deko. Poprzednio było lepiej.
Uwagi:
1. Protestuję wciąż przed obwinianiem Hamana za zadymę w Eisigfurt. Tak jak mówił Jaro, sierżant szukał pretekstu, by Wam wklepać. Co prawda szarża Hamana wzdłuż oberży nie była zbyt przemyślana, ale zaszkodził tylko sobie. Natomiast wezwanie konia i ucieczka na nim – świetne!
2. Tekst jednego z anglosaskich MG i zarazem twórców materiałów do WFRP: „Dajcie mi snotlinga ze 100 Int, a zabiję całą drużynę” potwierdza się. Zablokowani w oberży niewiele mogliści ezrobić. I tak nieźle, że tylko jeden pepanc poleciał.
3. Aż się boję co by było, gdyby tamci byli skuteczniejsi, foch leciałby za fochem. Na razie się dowiedziałem na sesji (pardon za złośliwość):
– jak ktoś siedzi na dachu to strzela w tych na dole, ci na dole nie strzelają do niego, bo go nie widzą,
– to skandal, że duży stół normalnie w ułamku sekundy nie przechodzi przez maleńkie drzwi w oberży,
– to, że BG dobiegnie do przeciwników jest w porządku, ale że przeciwnicy dobiegają do kolesia, który szturmuje równoległe do ich pozycji na ich kompanów – to nie fair,
– mała drewniana chatka, kryta słomą po kilku dniach upału pali się bardzo długo, na pewno dłużej niż trwa walka w tej chatce a dym to tylko idzie w górę i nikomu nie przeszkadza.
4. Dziś zacznę aktualizować Wiki. Nowe hasła i aktualizacje starych do jutra pewnie się pojawią.
5. Dziękuję za przedstawienie się u barona pełnym imieniem, nazwiskiem i pochodzeniem Grzegorzu. To nowe wątki, nowe przygody, nowe wyzwania :).
Filed under: RPG, Warhammer | Tagged: eisigfurt, Empire, Imperium, mikalsdorf, RPG, sandbox, sylvania, Warhammer, WFRP | 23 Komentarze »